Sezon na winniczki trwa do końca maja. Chętnych do zbierania ślimaków brak

i

Autor: Pixabay Sezon na winniczki trwa do końca maja. Chętnych do zbierania ślimaków brak

Wiadomości

Płacą nawet 70 zł za godzinę zbierania, a chętnych niewielu. Branża w opałach!

2025-05-26 14:50

Sezon na zbiór dziko żyjących winniczków, cenionego przysmaku, trwa. Jednak, jak donosi dziennik „Fakt”, branża ta napotyka na poważne trudności. Mimo że stawki dla zbieraczy mogą sięgać nawet 70 złotych za godzinę pracy (przy cenie 7 zł za kilogram), chętnych do pozyskiwania ślimaków jest zaskakująco niewielu. Głównymi przyczynami są kurcząca się populacja tych oraz rosnące ograniczenia urzędowe.

  • Pomimo oferowania stawek sięgających nawet 70 zł za godzinę pracy przy zbiorze winniczków, brakuje chętnych do tego sezonowego zajęcia.

  • Kurcząca się populacja ślimaków oraz rosnące ograniczenia urzędowe, w tym zakazy zbioru w wielu województwach, stanowią poważne wyzwanie dla branży.

  • W obliczu lokalnych niedoborów surowca, firmy przetwórcze zmuszone są do importu winniczków, co podnosi koszty i zagraża rentowności polskiego biznesu ślimaczanego.

  • Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej Radia ESKA.

Sezon na winniczki trwa do końca maja. Chętnych do zbierania ślimaków brak

Jak informuje „Fakt”, legalny zbiór winniczków (od 20 kwietnia do 31 maja) wymaga uzyskania pozwolenia od Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska. Te jednak, jak podkreśla gazeta, coraz częściej odmawiają zgody lub wprowadzają całkowite zakazy zbioru, np. w województwach lubelskim, podkarpackim czy warmińsko-mazurskim, reagując na spadek liczebności winniczków. Dziennik przytacza dane RDOŚ: „W ostatnich latach obserwowaliśmy zdecydowany spadek pozyskanego tonażu tego. W latach 2018-2023 pozyskano od 39 ton do 111,5 ton winniczków, podczas gdy w latach 2012-2013 zbiory wynosiły około 240 ton, a nawet 410 ton w 2011 r.” – powiedziała „Faktowi” rzeczniczka RDOŚ, Justyna Januszewicz.

W tej sytuacji, firmy specjalizujące się w przetwórstwie i eksporcie ślimaków muszą szukać surowca za granicą. Tomasz Perczak, właściciel firmy Warmex, w rozmowie z „Faktem” nie kryje obaw: „Będziemy kupowali w innych rejonach, bardzo możliwe, że też będziemy importowali. Na pewno będzie mniejszy uzysk surowca i wyższe koszty”. Wyjaśnia, że musi konkurować cenowo, np. z firmami na Litwie. „Teraz są dwie [firmy przetwórcze na Warmii i Mazurach, wcześniej pięć] i skupuje się dużo mniej ślimaka... Generalnie będę przerabiał połowę tego, co w najlepszych czasach” – dodaje Perczak.

Kraków Radio ESKA Google News

Jak ustalił „Fakt”, nawet w regionach, gdzie zbiór jest dozwolony, np. w kujawsko-pomorskim (limit 140 ton), zainteresowanie jest znikome. RDOŚ wydał tam w tym sezonie zaledwie dwa zezwolenia, rok temu pięć. We Wrocławiu wydano osiem takich decyzji. Praca zbieracza, jak podkreśla dziennik, nie jest łatwa. Wymaga selekcji ślimaków (muszla min. 3 cm średnicy) i ostrożnego transportu, by nie uszkodzić.

Sytuacja rysuje obraz branży stojącej przed poważnymi wyzwaniami. Z jednej strony malejąca populacja i restrykcje, z drugiej – brak chętnych mimo atrakcyjnych stawek. Przyszłość polskiego biznesu ślimaczanego, jak wynika z doniesień „Faktu”, stoi pod dużym znakiem zapytania, a obecny sezon może być dla wielu firm wyjątkowo trudny.

Otwarcie nowego sklepu LEGO w Krakowie [GALERIA]