Dla kandydata PiS jest jakiś krańcowy pułap możliwości. W debacie bezpośredniej, jeżeli taka będzie Trzaskowski może wypaść lepiej niż Duda z jego błazenadą, a to może mieć wpływ na szansę kandydata opozycji - stwierdza prof. Andrzej Piasecki.
Naukowiec podkreśla, że aby pokonać Dudę, Trzaskowski musi nieco zmienić retorykę, a przede wszystkim rozpocząć intensywną kampanię w "matecznikach" PiS.
Musi być bardziej koncyliacyjny i sięgnąć się do ludzi, którzy dotychczas się z nim nie identyfikowali. Mówiąc wprost: jeśli w klipie wyborczym Trzaskowski pojawi się w towarzystwie stu sołtysów, to zrobi to wrażenie na wyborcach tradycyjnych, wiejskich i małomiasteczkowych - wyjaśnia.
Zdaniem politologa, Rafał Trzaskowski, w wyborczej dogrywce może liczyć przede wszystkim na głosy Szymona Hołowni, który w Krakowie uzyskał ok. 15 proc. głosów.
Tu dużo zależy od samego Hołowni. Jeśli wyraźnie i jednoznacznie opowie się po stronie Trzaskowskiego, to jest szansa, że jego drogą podążą i wyborcy. Jeśli zrobi to enigmatycznie i nie wprost, to wyborcy będą czuli się zagubieni - mówi.
Zdaniem prof. Piaseckiego, Krzysztof Bosak, który uzyskał poparcie na poziomie swojej partii powinien poprzeć kandydata opozycji.
Bosak jest zawiedziony, bo liczył na dwucyfrowy wynik i chyba nie ma pomysłu na wyjście poza osiągnięty pułap. Dobrym ruchem byłoby postawienie się PiS. Jeżeli PiS straci prezydenturę, to w sejmie partia rządząca będzie "milsza" dla Konfederacji, będzie składała propozycje. Jeżeli Duda pozostanie prezydentem, to konfederaci nie będą potrzebni. Politycznie i arytmetycznie narodowcom nie opłaca wie popieranie prezydenta - stwierdza.
Według oficjalnych danych podanych przez Państwową Komisję Wyborczą, w Małopolsce Andrzej Duda, zdobył ponad 51 procent głosów. W stolicy regionu urzędujący prezydent przegrał z Rafałem Trzaskowskim, który uzyskał niemal 38 procent głosów.