Tragedia i armageddon. Tak swoją sytuację określają krakowscy przewoźnicy autokarowi. Od początku pandemii obroty wielu z nich spadły nawet o 90 procent. Sytuacja trochę poprawiła się w wakacje tylko po to, by teraz na jesień wobec drugiej fali pandemii, ruch autokarowy wyhamował do zera. W poniedziałek 26 firm autokarowych protestowało pod Wawelem.
Stoimy, a jak jeździmy, to jeździmy poniżej kosztów - mówi jeden z przewoźników - my nie mamy zleceń, my nie mamy możliwości pracowania. Nasi pracownicy zostają też zawieszeni w przestrzeni, w próżni tak samo, jak i my - dodaje kolejny.
Przewoźnicy podkreślają, że łatwo o nich teraz zapomnieć, gdy nikt nigdzie nie podróżuje, ale to się kiedyś zmieni. Tymczasem, pod znakiem zapytania jest ich płynność, przyszłość ich rodzin, to czy będą mieli gdzie mieszkać, więc desperacja w branży jest ogromna.
Obawiamy się, że firmy zagraniczne, które dostały olbrzymie wsparcie, takie, o jakim nam się nawet nie marzy, po prostu zajmą nasze miejsca - mówi Maciej Socha ze Stowarzyszenia Ekologicznego Transportu Autokarowego STEKTRA.
Przewoźnicy domagają się wsparcia ich branży przez Rząd. Postulują zwolnienie z niektórych podatków, na przykład od nieruchomości, czy z opłat leasingowych na autokary. Chcą też wsparcia finansowego, by móc utrzymać pracowników. Jeśli Rząd nie zareaguje, przedsiębiorcy nie wykluczają, że zaczną blokować ulice.