Bojkot kibiców Wisły Kraków. Wojewoda małopolski szuka rozwiązania problemu
Sprawa bojkotu kibiców Wisły Kraków to temat, z którym mieliśmy do czynienia jeszcze w minionym sezonie Betclic 1. Ligi. Od ponad roku kibice „Białej Gwiazdy” w zorganizowanej grupie nie są wpuszczani na stadiony, warto dodać – jako jedyni w Polsce. Co istotne, nie chodzi tylko o zorganizowane grupy kibiców, którym odbiera się możliwość zasiadania w sektorze gości, ale również o pojedynczych sympatyków, którym utrudnia się choćby zakup biletów na mecz. Tak było m.in. w przypadku Wisły Płock, która zablokowała nowym kibicom możliwość rejestracji na klubowej platformie, co jest niezbędne do zakupu biletów na mecz. W ostatnich dniach do bojkotu dołączyła również Stal Stalowa Wola, która zapowiedziała już, że nie przyjmie zorganizowanej grupy kibiców z Krakowa.
Przy okazji bojkotu kibiców Wisły Kraków światło dzienne ujrzały niepokojące zjawiska. Na podstawie wielu doniesień wydaje się bowiem, że prezesi klubów Betclic 1. Ligi poddawani są naciskom ze strony lokalnych grup kibicowskich, które de facto decydują o nieprzyjmowaniu kibiców Wisły Kraków.
W tej sprawie interwencję zapowiedział wojewoda małopolski Krzysztof Jan Klęczar, o czym informowaliśmy w osobnym materiale. Zapytaliśmy, jakie są możliwości wojewody ws. rozwiązania problemu kibiców Wisły. Jak usłyszeliśmy, sprawa bojkotu kibiców Wisły Kraków w przypadku dalszej bierności Polskiego Związku Piłki Nożnej może trafić do ministerstwa sportu. Zachęcamy do zapoznania się ze stanowiskiem wojewody małopolskiego ws. kibiców Wisły Kraków.
Jak dowiedział się pan o dyskryminacji kibiców Wisły?
Interesuję się sportem. Sygnały o różnym nasileniu już do mnie docierały, natomiast jeżeli pojawiły się kilkukrotnie, czy to z doniesień medialnych, czy to z rozmów bezpośrednio z osobami, których ten problem dotknął, postanowiłem szerzej zainteresować się tematem. Po jego zgłębieniu nie mam już wątpliwości, że mamy tu do czynienia z pewnego rodzaju dyskryminacją i wykorzystywaniem prostych kruczków prawnych, na które niestety Polski Związek Piłki Nożnej – wszystko na to wskazuje – pozwolił. Powtarzający się proceder niewpuszczania kibiców tego konkretnego klubu na mecze wyjazdowe każe myśleć, że nie mamy tu do czynienia ze zwyczajnym działaniem, a z elementem wspólnej akcji wielu klubów, bo nie wchodzą na stadiony tylko kibice Wisły. Rozumiem jakieś obawy, rozumiem, że ktoś może mieć wątpliwości, natomiast nie można karać, nawet za jakieś pojedyncze wybryki ogółu, bo co do zasady – to są ludzie, którzy jadą obejrzeć mecz. Są to często całe rodziny, które tak spędzają czas wolny i jest to dla nich pewien zwyczaj. Nie może być takiej sytuacji, że ogranicza się im dostęp do sportu – mówi nam wojewoda małopolski Krzysztof Jan Klęczar.
W bojkocie w ubiegłym sezonie brały udział również kluby z Małopolski. Takie działania podjęła np. Bruk-Bet Termalica. Czy podejmował pan rozmowy z prezesami klubów w tej sprawie?
Jestem obecnie na etapie wystosowania pisma z prośbą o pewne wyjaśnienie i poinformowanie mnie konkretnie, jakie jest stanowisko organizatora rozgrywek. Kiedy otrzymam odpowiedź od PZPN, wówczas zdecyduję co robić i jak rozmawiać. Na pewno sprawy tak nie zostawimy. Jest moim zadaniem jako wojewody, szefa administracji rządowej w regionie reagowanie na wszelkie objawy dyskryminacji. W mojej opinii – tu zderzamy się z pewnego rodzaju dyskryminacją. Ktoś może powiedzieć, że w przypadku kibiców, którzy są grupą charakterystyczną, nie należy mówić o dyskryminacji, ale w mojej opinii tak to właśnie wygląda – komentuje wojewoda.
Ostatnie przesłanki z klubów, które nie wpuszczają kibiców Wisły Kraków świadczą o tym, że prezesi poddawani są naciskom ze strony grup kibicowskich, przez co nie wyłamują się z bojkotu. Wiele wskazuje na to, że za bojkotem stoją grupy kibicowskie
To powinno być absurdalne, ale absurdalne nie jest. Żyjemy w państwie prawa. Dużo czasu i pieniędzy państwo polskie poświęciło na to, aby na stadionach było bezpieczniej, aby, tak jak to ma miejsce na zachodzie – rodziny z dziećmi, ludzie w różnym wieku mogli w meczach uczestniczyć. Piłka nożna jest naszym sportem narodowym i tego nic nie zmieni. Jeżeli na mecze Wisły Kraków regularnie uczęszcza od kilkunastu do ponad 20 tys. kibiców, to znaczy, ze ci ludzie inwestują swój czas i swoje pieniądze. Nie możemy wrzucać ich do jednego worka. Nie idealizuję – czarne owce trafiają się w każdej rodzinie i pewnie również w rodzinie kibiców Wisły, natomiast nie można stosować tu odpowiedzialności zbiorowej. Przez jednego nietrzeźwego kierowcę nie możemy ograniczyć prawa do korzystania z samochodów wszystkim obywatelom. Tak samo tutaj – jeżeli ktoś ma nie wchodzić, bo stanowi zagrożenie, to niech nie wejdzie ten konkretny człowiek. Wystrzegajmy się odpowiedzialności zbiorowej. Co wzbudza mój niepokój? Nie lubię prawa, które jest niejasne albo nieegzekwowalne. Mamy uchwałę sprzed wielu lat, która daje prawo pod pretekstem nawet drobnych działań odmowę wejścia dla kibiców. Wiem, że czasami nie ma opinii negatywnej ze strony służb. Rozmawiałem z policją i to nie jest tak, że jednogłośnie sugerują oni, że istnieje jakieś zagrożenie i należy wykluczyć kibiców. To jest jakieś widzimisię poszczególnych klubów. Tak nie może być. Odpowiedzmy sobie na pytanie, po co jest piłka nożna? To sport dla kibiców, bez których nie ma on sensu – mówi Krzysztof Jan Klęczar.
Bierność PZPN w tej sprawie wydaje się wręcz absurdalna. Związek twierdzi, że nie ma możliwości wpłynięcia na kluby. Pytanie zatem, na co realny wpływ ma PZPN? Prezesi uginają się pod wewnętrznymi naciskami grup kibicowskich
Oglądam stadiony świata i widzę, jak kibice nawet wielkich rywali potrafią się bawić, stworzyć święto. Nie widzę nienawiści między tymi ludźmi. Są na pewno wąskie grupy, które przychodzą na mecz i tak naprawdę wychodząc z niego nie wiedzą, jaki był wynik, bo nie po to przyszli, ale to są wąskie grupy. Nie możemy na to pozwolić. Lata temu tak w Polsce było. Na stadion ludzie nie szli, bo się bali. Tak nie może być. W tej sprawie interwencja musi być stanowcza. Jeżeli nie uzyskam odpowiedzi satysfakcjonujących, na miarę moich możliwości będę działał i reagował dalej. Wierzę, że tą sprawę uda się rozwiązać – dodaje.
Czy w przypadku braku reakcji ze strony Polskiego Związku Piłki Nożnej istnieje możliwość podniesienia tego problemu na szczeblu rządowym?
Oczywiście. Rozmowy trzeba prowadzić po kolei. Jeżeli nie uzyskam satysfakcjonujących informacji będę rozmawiał na poziomie ministerstwa sportu, gdzie wspólnie poszukamy odpowiedzi na trudne pytania. Jeżeli ta decyzja ma swoje racjonalne przesłanki – jestem człowiekiem racjonalnym, potrafię je przyjąć. Na chwilę obecną nie ruszam z „motyką na słońce”. Jeżeli podejmuję interwencje, to autentycznie jestem wewnętrznie przekonany, że dana sytuacja wymaga wyjaśnienia, a tak jest w tym przypadku – zaznacza wojewoda małopolski.
Z treścią pisma wysłanego przez wojewodę małopolskiego do PZPN można zapoznać się poniżej.