Krakowscy naukowcy z UJ odkrywają światowe dziedzictwo historyczne
Miasteczko Chajul jest położone na wysokości niemal 2000 m w górach Sierra de los Cuchumatanes w środkowo-zachodniej Gwatemali. Prawie wyłącznie zamieszkują je potomkowie Majów Ixil. Już w czasach prekolumbijskich było znaczącym ośrodkiem z własną dynastią królów. W 1530 roku po konkwiście władzę w tym regionie przejęli Hiszpanie. Dr hab. Jarosław Źrałka, prof. Uniwersytetu Jagiellońskiego po raz pierwszy był w Chajul w 2011 roku. O wyjątkowych malowidłach w prywatnym domu dowiedział się od gwatemalskiego archeologa Juana Luisa Velásqueza, który przez wiele lat pracował w tym regionie. Badacze podejrzewają, że podobnych domostw z freskami na ścianach mogło być co najmniej 10. Zostały one zbudowane z cegły adobe wyrabianej z miejscowej gliny. Łączono je zaprawą, która zawierała materiały organiczne, np. igły sosnowe. Datowanie radiowęglowe wykazało, że budynki wzniesiono ok. XVII-XVIII w. Najprawdopodobniej w tym samym okresie powstały też malowidła.
- Gdy zobaczyłem te malowidła, od razu stwierdziłem, że trzeba znaleźć fundusze, bo to jest niesłychanie rzadka i unikatowa rzecz. Wiele domów z cegły adobe znika z lokalnego krajobrazu. Jest to zjawisko, z którym mieliśmy do czynienia w Polsce kilkadziesiąt lat temu, gdy ludzie pozbywali się domów drewnianych. Wielu Gwatemalczyków wyemigrowało zarobkowo do Stanów Zjednoczonych. Wysyłają oni pieniądze swoim rodzinom. Miasteczko mocno przeobraziło się w ostatnich latach. Powstaje wiele nowych budynków. Nawet jeden z domów, w którym pracowaliśmy, zachował się cudem. Przed wyburzeniem uratował go lokalny historyk Lucas Asicona, który współpracuje z nami od samego początku - mówi profesor Źrałka, kierownik międzynarodowego zespołu naukowców.
Badacze są niemal pewni, że domy z malowidłami należały pierwotnie do ważnych członków lokalnej społeczności, którzy należeli do cofradías, a freski namalowali artyści indiańscy i wielce prawdopodobne, że wyszły one spod ręki tego samej osoby lub jednego warsztatu artystycznego.
- Tych malowideł nie można porównywać ze znanymi nam i wymalowanymi w tym samym czasie w kościołach czy klasztorach. Ta sztuka koncentrowała się na wątkach religijnych, zaś malowidła w Chajul ukazują zupełnie inne sceny. Freski przedstawiają procesje z tancerzami w spiczastych butach i bogatych, przemieszanych europejskich i indiańskich strojach. Jeden z muzyków trzyma flet lub chirimía, drewniany instrument przypominający obój, drugi gra na wielkim bębnie, uderzając w niego pałeczkami o zaokrąglonych główkach. Mamy też dwóch gitarzystów grających na barokowych gitarach. Niektóre postacie palą fajki, co wydaje się mieć rodowód przedkolonialny, bowiem rytualne palenie tytoniu w tamtych czasach odgrywało ważną rolę w społeczności Majów. Malowidła zdobione są także motywami roślinnymi. Początkowo myśleliśmy, że są to kwiaty w wazonach. Jednak lokalni biolodzy, po obejrzeniu dokumentach zdjęciowej, stwierdzili, że jest to jeden z gatunków pięknie kwitnącego na biało kaktusa, który tam występuje - przekonuje dr hab. Jarosław Źrałka, prof. UJ.