"Spotkamy się w sądzie" - tak na zarzuty Dyrektora krakowskiego Zarządu Transportu Publicznego odpowiada Marek Gilarski, członek Stowarzyszenia Nic O Nas Bez Nas. Łukasz Franek twierdzi, że 27 maja Pan Gilarski czekał na niego przed siedzibą ZTP gdy skończył pracę. Gilarski miał też grozić Dyrektorowi zza szyby swojego samochodu. Prawnik Pana Gilarskiego Michał Banszel zapewnia, że gróźb nie było, dlatego złożył pozew o pomówienia.
Pan Gilarski przede wszystkim oczekuje przeprosin od Pana Franka, dlatego że ta sprawa odbiła się bardzo szerokim echem również w lokalnych mediach no i wylała się fala tak zwanego, jak to współcześnie się mówi, hejtu na Pana Gilarskiego - Mówi Adwokat.
Oprócz przeprosin, Marek Gilarski domaga się też 2 tysięcy złotych zadośćuczynienia oraz kolejnych 2 tysięcy złotych na konto Fundacji Świętego Brata Alberta.
Stowarzyszenie, którego członkiem jest Pan Gilarski, jest znane z krytyki decyzji miejskich dot. układu ruchu drogowego oraz komunikacji miejskiej. Jego pełnomocnik wprawdzie zaprzecza jakoby Marek Gilarski komukolwiek groził, ale jednocześnie nie zaprzecza, że Pan Gilarski czekał na Łukasza Franka przy jego miejscu pracy. Był tam, ale nie miał zamiaru nikogo śledzić.
Pan Gilarski prowadzi pewnego rodzaju śledztwo dziennikarskie i faktycznie było tak, że spotkali się. Pan Gilarski był pod siedzibą Zarządu Transportu Publicznego i widział faktycznie Pana Franka i Pan Franek również widział jego - mówi Michał Banszel.
Łukasz Franek zapowiedział tydzień temu że w środę zgłosi całe zajście na policję. W mediach sprawy nie chce już komentować.