Według najświeższych danych przekazanych Wydziałowi Edukacji przez dyrektorów szkół, jedynie ok. 800 dzieci pojawiło się na zajęciach. To ok. 5 proc. wszystkich krakowskich uczniów. Dla klas 1-3 otwarte zostały wszystkie szkoły, prócz jednej.
- Bardzo niewielu rodziców zdecydowało się posłać swoje dzieci na zajęcia opiekuńczo-wychowawcze. Są podstawówki, do których pomimo, iż były przygotowane na przyjęcie maluchów, nie trafiło ani jedno dziecko - mówi Ewa Całus, dyrektorka Wydziału Edukacji.
Nie inaczej było w Zespole Szkolno-Przedszkolnym nr 4 przy ul. Urzędniczej. Tam przed godz. 9.00 na zajęciach było jedynie czworo dzieci, które na wejściu powitał woźny z termometrem. Po badaniu temperatury, rodzice - którzy obowiązkowo musieli dezynfekować ręce - zostawali w korytarzu, a dzieci były odprowadzane do szatni.
Te procedury nie są jakoś szczególnie skomplikowane. Są klarowne i szybkie. Zastanawiałam się, jak to będzie z perspektywy dzieci, ale widzę, że są zaopiekowane, więc jestem zadowolona. Widzę, że procedury, a państwo ich przestrzegają - mówią rodzice uczniów ZS-P nr 4.
Paulina Serednicka, dyrektorka placówki obawiała się, że przed szkołą ustawi się długi "ogonek" rodziców. Jej obawy były jednak przesadzone.
Miałam zgłoszonych 19 dzieci, bałam się tego, że rodzice będą musieli czekać, ale jak widać tłumów nie ma, więc nie mam problemu - wyjaśnia.
Zgodnie z wytycznymi, w grupie może przebywać maksymalnie dwanaścioro dzieci. Do swojej dyspozycji mają cztery metry kwadratowe powierzchni, muszą też zachowywać półtorametrowy odstęp od swoich koleżanek i kolegów. Kadra nauczycielska wyposażona jest w środki ochrony osobistej, z podłóg zniknęły dywany, a z szafek niektóre zabawki.