Władze Krakowa nie chcą zgodzić się z decyzją sejmiku. Zwlekali z zaskarżeniem zmiany w uchwale antysmogowej tak długo, bo musieli się odpowiednio przygotować. Chodzi o wykazanie, że Kraków - choć nie dotyczy go uchwała antysmogowa - ma interes w tym, by do zmian nie doszło. "Naszym zdaniem sejmik działa na szkodę krakowian" - argumentuje Jerzy Muzyk, wiceprezydent miasta.
Sejmik województwa małopolskiego zmieniając tę uchwałę doprowadził do tego, że jeszcze przez co najmniej dwa sezony grzewcze będziemy borykali się z problemem kotłów bezklasowych, które są odpowiedzialne za jakość powietrza również na terenie gminy miejskiej Kraków. W związku z tym prezydent zdecydował się oficjalną skargę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego.
Władze Małopolski bronią się wynikami konsultacji, wedle których mieszkańcy chcieli zmiany. "Problem w tym, że o zabranie głosu nie poproszono krakowian. Sejmik nie miał prawa do przeprowadzenia konsultacji" - mówi Jan Urbańczyk, dyrektor Wydziału do Spraw Jakości Powietrza przy magistracie, i uzasadnia to obowiązującymi przepisami.
Władze województwa mogą wprowadzić ograniczenia w zakresie korzystania z kotłów, ale tylko w takim celu, żeby zapobiec ich szkodliwym skutkom. Tu mamy zaś do czynienia z czymś zupełnie odwrotnym. W ogóle tego typu konsultacje nie powinny były być przeprowadzone.
W praktyce uchwała nie dotyczy samej stolicy Małopolski, w której od lat obowiązuje całkowity zakaz palenia węglem czy drewnem.