Instytut Kościuszki to krakowski think-tank, którego analitycy zajmują się szeroko pojętą tematyką bezpieczeństwa. W związku z inwazją wojsk rosyjskich na Ukrainę ośrodek wystosował komunikat, w którym apeluje o szczególną rozwagę i odpowiedzialność przy udostępnianiu informacji i opinii znalezionych w Internecie. Wiele z nich może okazać się elementami rosyjskiej narracji - nawet, gdy poparte są dowodami w postaci zdjęć, cytatów lub filmów, gdyż często są one falsyfikowane.
- Kilka dni temu mieliśmy informację o tym, że siły separatystycznych republik (Ługańskiej i Donieckiej - red.) powstrzymały atak Ukraińców na zbiorniki z substancjami chemicznymi. Do wiadomości zostało podane, że Ukraińcy chcieli tam spowodować atak chemiczny. Na dowód pokazano wideo pochodzące rzekomo z kamery na kasku żołnierza sił ukraińskich, natomiast już w kilka godzin internauci doszli do tego, że dźwięk był podłożony z innego filmu na YouTube, który odnaleziono i przeanalizowano. To przykład działania w postaci tak zwanej fałszywej flagi, które potem jest rozprzestrzeniane na cały świat za pomocą mediów wspieranych przez rosyjski rząd, takich jak Sputnik - mówi analityk Instytutu Kościuszki w Krakowie Michał Krawczyk, ekspert zajmujący się dezinformacją w przestrzeni informacyjnej.
Jak podkreśla ekspert, tego typu sensacyjne i nieprawdziwe wiadomości mogą dotrzeć do setek tysięcy użytkowników na całym świecie, dużo rzadziej jednak dociera do nich informacja o zdementowaniu takich fake newsów.
Michał Krawczyk uważa, że celem rosyjskiej propagandy na Zachodzie nie jest przekonanie odbiorców co do jej prawdziwości, a wzbudzenie wątpliwości co do informacji przekazywanych przez demokratyczne media.
- Ten przekaz jest wymierzony w to, żeby stworzyć chaos w naszych głowach. On nie jest po to, żebyśmy uwierzyli, że konlifkt jest winą Ukrainy. Celem jest to, żebyśmy nie wiedzieli już, co jest prawdą, żebyśmy przestali ufać naszym źródłom. To jest główny cel: zasiać niepokój, wzmagać konflikty, tworzyć chaos w przestrzeni informacyjnej.
"W związku z powyższym, zwracamy się do Państwa z apelem o szczególną rozwagę i odpowiedzialność w zakresie tego, jakie informacje lub opinie Państwo przekazujecie lub udostępniacie, w odniesieniu zarówno do aktywności w mediach społecznościowych, jak i prywatnych rozmów" - apelują przedstawiciele ośrodka.
Wcześniej o zwiększeniu natężenia dezinformujących treści w mediach społecznościowych alarmował Instytut Badań Internetu i Mediów Społecznościowych. Według badania przeprowadzonego w dniach 21-22 lutego w polskiej przestrzeni internetowej bardzo często pojawiały się określenia takie jak "banderowcy", "psy", "mordercy" - stosowane w kontekście ludności ukraińskiej. Jak wskazuje instytut, w ciągu 48 godzin aż 545 kont na Twitterze i 2 tysiące kont na Facebooku było zaangażowanych w dystrybucję tego typu przekazu - prorosyjskich lub antyukraińskich wzmianek było aż 4,5 tysiąca, a dotarły one do 2 milionów odbiorców. Uwagę badaczy zwrócił uwagę fakt, że aż 90% analizowanych kont wcześniej udostępniało treści sceptyczne wobec szczepień i pandemii COVID-19.