Artur M. podłożył ogień pod budynek w którym przebywali jego partnerka z synem i rodzicami. Obrona wnioskowała o zmianę kwalifikacji czynu - bezskutecznie.
W żadnym razie w świetle przeprowadzonych dowodów nie można przyjąć, iżby do podpalenia domu doszło przypadkiem, nieumyślnie - argumentowała sędzia Lucyna Juszczyk.
Zdaniem obrony wyrok jest niesprawiedliwy, bo wątpliwości procesowe powinny zostać rozstrzygnięte na korzyść skazanego.
Nie zgadzamy się z tym wyrokiem, w tej sprawie zaistniały wątpliwości, których rozstrzygnięcie w drodze postępowania dowodowego było niemożliwe. Skoro tak, należało je rozstrzygnąć na korzyść oskarżonego - powiedziała mec. Katarzyna Respekta.
Poszkodowani w pożarze nie kryli ulgi, po piątkowym wyroku.
Cieszymy się, że mamy już to za sobą. To wydarzenie zmieniło nas na zawsze - powiedziała jedna z ofiar podpalenia.
Artur M. opuszczając salę sądową krzyknął no swojej byłej partnerki, by ta dobrze zapamiętała datę jego wyjścia z więzienia.