Farmaceuci na programie nie zostawiają suchej nitki.
Wszystko za szybko, za mało czasu na przygotowanie się aptek, ja nie wiem w ogóle czy apteki powinny być miejscem, gdzie przychodzą potencjalnie chorzy pacjenci. Ale skoro takie są wymogi ministerstwa to musimy zabezpieczyć przede wszystkim personel, pacjentów i dopiero potem rozpocząć testowanie - mówi Jerzy Jasiński, wiceprezes Okręgowej Rady Aptekarskiej w Krakowie.
Patrycja Sobańska-Rey z krakowskiej Apteki Codziennej mówi, że absurdalne są wymogi stawiane przez resort.
Wydaje nam się zbędne posiadanie szatni, umywalki z ciepłą i zimną wodą, zestawu opatrunkowego przy przeprowadzaniu wymazów z nosa. Tym bardziej, że wszyscy uczestniczymy w pandemii i wiemy, że testy można przeprowadzać w samochodzie, w jakimś namiocie. Poza tym oprócz testów nie dostaliśmy nic, ani fartuchów, ani przyłbic. Mamy zamawiać je we własnym zakresie? Rozumiem, że intencje były dobre, ale wyszło jak zawsze - mówi.
Aptekarze twierdzą również, że wykonywanie testów to dla nich dodatkowy, po szczepieniach obowiązek. "Już teraz pracujemy po 12 godzin na dobę" - żalą się. W całej Polsce do programu przystąpiło ok. 100 aptek.