Sprawa Buddy. Zatrzymania influencerów
W październiku 2024 r. popularny youtuber motoryzacyjny Budda został aresztowany i oskarżony o kierowanie grupą przestępczą, której celem było organizowanie gier losowych z pominięciem przepisów o grach hazardowych. Na skutek tego procederu miało dojść do uszczuplenia należności Skarbu Państwa o kilkadziesiąt milionów złotych. Wraz z influencerem zatrzymano wówczas dziewięć osób, z czego pięć trafiło do zakładów karnych. Kamil L. i jego partnerka Aleksandra K., pseudonim "Grażynka", wyszli na wolność tuż przed Wigilią, 23 grudnia po wpłaceniu poręczeń majątkowych w wysokości dwóch i jednego miliona złotych. Według ustaleń Przeglądu Sportowego w marcu bieżącego roku podobną decyzję prokuratura podjęła w stosunku do pozostałej trójki podejrzanych: Tomasza C., prezesa firmy Influi, Adama U, członka zarządu tejże oraz Bartłomieja G., którzy też wyjdą na wolność pod warunkiem wpłacenia poręczeń.
W międzyczasie śledztwo zatoczyło jeszcze szersze kręgi i prokuratura w związku z organizowaniem internetowych gier losowych zatrzymała kolejne osoby. Wśród nich znaleźli się dziennikarze sportowi i motoryzacyjni, zawodnicy i organizatorzy mieszanych sportów walki oraz influencerzy, m.in. youtuber Boxdel, Wojciech G. oraz Lexy C. W tym przypadku wobec wszystkich podejrzanych zastosowano wolnościowe środki zapobiegawcze, więc Ci mogli od razu wrócić do działalności internetowej. Czy radzą sobie w sieci tak dobrze jak radzi sobie Budda?
Budda pokazał zasięgi. Oglądają go miliony
Po opuszczeniu aresztu Budda dosyć nieśmiało i stopniowo powracał do prowadzenia social mediów. Początkowo publikował krótkie wiadomości na kanale nadawczym czy nagrania odzyskanych samochodów, ale nie komentował otwarcie całego zamieszania, jakie wybuchło wokół niego kilka miesięcy temu. Przełomem okazała się premiera utworu i teledysku "Statement 1/2", który można uznać za oficjalny powrót youtubera do sieci. Od tej pory Kamil L. regularnie dodaje na Instagramie relacje i nie może narzekać na liczbę obserwujących. Jeśli ktoś myślał, że cała afera zaszkodzi Buddzie, bo fani się od niego odwrócą, był w sporym błędzie. Influencer upublicznił statystyki, które opatrzył komentarzem:
"Tego Buddę to ktoś jeszcze w ogóle ogląda?!" 2 mln na Instastory. Nikt nie ogląda. Dość ta motoryzacja mi się klika. Ale musi niektórych boleć.
Na screenie widzimy, że Budda może pochwalić się 2 milionami wyświetleń (z czego 88% stanowią obserwatorzy) i blisko 87 tysiącami interakcji. Zdaje się więc, że pomimo ciążących na nim oskarżeń, Kamil L. nadal odnosi sukcesy w sieci.