Zakopane. "Turyści" pobili żonę właściciela pensjonatu na oczach ich synka
W sobotę, 13 lipca rodzina pana Artura z Zakopanego przeżyła traumatyczne chwile, których długo nie zapomni. "Moi goście przyjechali z Łodzi w piątek. Mieli być do poniedziałku, ale już pierwszej nocy sąsiedzi skarżyli się na hałas i wulgarne piosenki pełne przekleństw i obraźliwych słów" - rozpoczyna opowiadać pan Artur w rozmowie z "Tygodnikiem Podhalańskim". Jak się okazuje, to był dopiero początek. W sobotę, 13 lipca mężczyzna wraz z żoną udał się na koncert. Gdy wrócił w okolice pensjonatu, z gośćmi z Łodzi było też ich dziesięciu znajomych, którzy delikatnie mówiąc, nie zachowywali się zbyt kulturalnie.
"Nie dość, że już z oddali grała głośna muzyka, prawie jak na koncercie, to jeszcze zamiast trzech, na parkingu mieliśmy pięć samochodów. Dojechało do naszych klientów około 10 osób z Nowego Targu. Razem imprezowali. U mnie nie wolno palić, robić imprez, ściągać ludzi z zewnątrz bez zgody właściciela obiektu. Oni w pokojach palili, balowali na całego. Złamali kolejne punkty regulaminu. Na moje uwagi jeden z przyjezdnych rwał się do bitki, zaczął mnie gonić, zgubiłem telefon. On go podniósł i rzucił nim w moją żonę. Potem ją dopadł, powalił na ziemię i zaczął kopać" - tłumaczy pan Artur w dalszej rozmowie z "Tygodnikiem Podhalańskim".
Agresywni turyści w Zakopanem. Szokujące zachowanie policji
Na miejsce zdarzenia została wezwana policja. Funkcjonariusze o dziwo na miejscu nie zdecydowali się spisać zeznać obecnych świadków. Sprawa została zakończona wyrzuceniem gości z pensjonatu, a żona pana Artura pół dnia spędziła w szpitalu. Jak widać, w dzisiejszych czasach nawet we własnym pensjonacie nie można czuć się do końca bezpiecznym...