Pracownicy czują się pokrzywdzeni, bo choć mają stały kontakt z zakażonymi pacjentami, to rząd nie uznaje ich za pracowników medycznych, co jest warunkiem przyznania dodatku. Podkreślają, że bez nich żaden szpital nie byłby w stanie funkcjonować, a ich praca jest wyjątkowo trudna i wyczerpująca.
Jeżeli pacjent jest leżący i np. zwymiotuje, to trzeba go wymyć, przebrać, jeśli się załatwi trzeba zmienić pampersa, trzeba wymienić worek, zlać mocz., trzeba zmienić pościel wyrzucić. To bezpośredni kontakt z pacjentem chorym na covid. Czujemy się pominięci, staramy się pomagać ludziom, a. uznano nas za niemedycznych, za niepotrzebnych, jakby nas nie było - relacjonuje pani Renata, sanitariuszka ze Szpitala im. Żeromskiego.
Jerzy Friediger, dyrektor lecznicy przyznaje, że interweniował w tej sprawie. Bez skutku.
To barbarzyństwo, bo to pracownicy najbardziej narażeni na infekcje. My wypłacamy z funduszy szpitala tyle ile jesteśmy w stanie, 300 zł na osobę. Dokąd jestem w stanie to wypłacam, ale prawda jest taka, że fundusze szpitala nie podołają takiemu obciążeniu. to problem, którego nikt nie chce dostrzec. Rozmawialiśmy i z Ministerstwem Zdrowia i z NFZ. Nie ma. Nie są personelem medycznym, nie przysługuje im - stwierdza.
Małopolski Oddział NFZ przyznaje, że dodatki wypłacane są na polecenia ministra zdrowia wyłącznie pracownikom medycznym. Do dziś 18 tys. małopolskich medyków z 43 placówek medycznych otrzymało łącznie 183 mln. zł z tytułu dodatków covidowych.
O komentarz w tej sprawie poprosiliśmy rzecznika resortu zdrowia. Wojciech Andrusiewicz odpisał, że, tu cytat: nie ma ani głowy, ani czasu na nagrania.