Marcin Pawlik, nowohucki radny, który stworzył petycję w sprawie „słupkozy” w Nowej Hucie potępia akty wandalizmu. Rozumie jednak gniew kierowców.
Mieszkańcy czują oburzenie, nie tyle wobec samych słupków, ale przez brak informacji o działaniach ZDMK czy Miejskiego Inżyniera Ruchu, a te działania powodują, że zabierana jest przestrzeń do tej pory dostępna dla wszystkich - mówi.
Słupków umiarkowanie broni inny nowohucki radny, Tomasz Kudelski.
Są miejsca, gdzie niestety kierowcy wjeżdżają albo na zieleń, albo na chodniki, tam gdzie ludzie chodzą. Jeżeli jest chodnik na drodze wewnętrznej, niewykorzystywany przez mieszkańców, to jak najbardziej, mogą parkować, ale niestety są miejsca, gdzie słupki muszą być - stwierdza.
Michał Pyclik z Zarządu Dróg Miasta Krakowa tłumaczy, że wyżywanie się kierowców na słupkach jest bez sensu.
My mamy utrzymywać słupki do momentu, aż przewiduje to organizacja ruchu. Więc jeżeli słupki zostają uszkodzone - rzadko zdarza się, by były uszkodzone w takiej liczbie, tak jak ostatnio na Kozłówku, to wtedy nie mamy wyboru, tylko musimy te słupki odtworzyć - wyjaśnia.
Podkreśla, że, że miasto bardzo skutecznie odszukuje wandali, na których koszt słupki montowane są z powrotem.