Interwencja policji na Kurdwanowie. Zgłoszenie do okaleczonego kota
Zgodnie z informacjami przekazanymi nam przez Annę Wolak-Gromalę z zespołu prasowego Komendy Miejskiej Policji w Krakowie, w niedzielę, 11 listopada po godz. 11:00 służby otrzymały zgłoszenie, że w jednym z mieszkań na osiedlu Kurdwanów słychać niepokojące miauczenie kota. Funkcjonariusze, którzy pojawili się na miejscu, wylegitymowali 57-letniego mężczyznę i stwierdzili, że obecne w jego mieszkaniu zwierzę faktycznie posiada obrażenia i widoczne na futrze rany. Patrol wezwał wówczas organizację zajmującą się opieką nad zwierzętami.
W ramach czynności przeprowadzanych na miejscu dokonano także oględzin z udziałem policyjnego technika oraz zabezpieczenia narzędzia, które mogło służyć do zadawania kotu ran. W trakcie interwencji funkcjonariusze wystawili 57-latkowi wezwanie do stawiennictwa w Komisariacie Policji VI w charakterze podejrzanego. Obecnie toczy się postępowanie w kierunku znęcania się nad zwierzętami oraz zbierany jest materiał dowodowy w tej sprawie.
KTOZ o stanie zdrowia kota. Szczegóły są drastyczne
Ranny kot z mieszkania w Kurdwanowie trafił w ręce pracowników Krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami, które ujawniło drastyczne szczegóły dotyczące znęcania się nad zwierzęciem. Według informacji opublikowanych przez KTOZ nad Facebooku kot miał zostać skatowany po tym, jak "ukradł plaster boczku". Stan zwierzęcia jest bardzo poważny, a rany drastyczne. Podejrzany miał bowiem za karę pobić i pociąć zwierzę, w tym odciąć mu połowę języka. Lista obrażeń jest naprawdę długa:
Stwierdzono uszkodzenie nerwów łapy, co skutkować może koniecznością amputacji. Liczne rany cięte brzucha i grzbietu, przeciętą powiekę, uszkodzoną gałkę oczną oraz połowicznie odcięty język. Kot został również mocno uderzony w głowę i, ze względu na zmiany neurologiczne, jego stan musiał zostać ustabilizowany przed podjęciem dalszych kroków - czytamy w poście na Facebooku KTOZ.
Jak dowiadujemy się z wpisu, Pandek (takie imię nadali kotu pracownicy organizacji) ma już za sobą kilkugodzinną operację, odmawia leczenie i nadal nie wiadomo, czy przeżyje. Sprawcy jego cierpienia za znęcanie się nad zwierzęciem grozi kara pozbawienia wolności do lat 3, natomiast w przypadku, gdy sąd uzna, że działał ze szczególnym okrucieństwem - od 3 miesięcy do lat 5.