Kraków. Masowa eutanazja ptaków w schronisku dla zwierząt
Gołębie na stałe wpisały się w krajobraz Krakowa, przez lata dostosowując się do życia w wymagającym środowisku miejskim. To właśnie tam na ptaki czyha wiele zagrożeń, prowadzących do licznych urazów, takich jak złamania. Problem w tym, że proces leczenia rannych gołębi trudno traktować na równi z psami czy kotami. Mówimy tu o zupełnie innej skali. Interpelacje ws. potrzeby poprawy standardów opieki nad gołębiami skierował do prezydenta Krakowa radny Grzegorz Garboliński. W treści pisma czytamy, że w okresie od 1 października 2023 minionego roku do 1 października 2024 roku krakowskie Schronisko dla Bezdomnych Zwierząt przyjęło łącznie 1879 rannych gołębi. Zabiegowi eutanazji poddano 1237 ptaków, co stanowi 65 proc. osobników przebywających w ośrodku. W normie mieści się zaś statystyka dotycząca innych dzikich ptaków. Na 82 przyjęte zwierzęta zabiegowi eutanazji poddano 26 osobników (31 proc.). Problem dotyczący rehabilitacji dzikich zwierząt w Krakowie jest jednak skomplikowany, złożony i przede wszystkim systemowy – pod względem takiej opieki Kraków przypomina mitologiczną stajnię Augiasza. Winy za to nie ponoszą bynajmniej jedynie fundacje, organizacje czy schronisko. W tym materiale tłumaczymy, dlaczego.
Jak pisze Grzegorz Garboliński, Krakowskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami nie dysponuje danymi, które pokazywałyby medyczne powody uśmiercania ptaków. Pieczę nad miejskim schroniskiem sprawuje KTOZ, który zgodnie z umową prowadzi placówkę do 30 listopada. Radny wskazał, że z opisywanym problemem zwrócił się do niego mieszkaniec Krakowa Jan Nalepa, który od kilku lat na własną rękę pomaga poszkodowanym ptakom odnajdowanym na terenie miasta.
Ta działalność zaczęła się spontanicznie. Znalazłem na swojej drodze gołębia, który potrzebował pomocy. Nieco wcześniej odwiedziłem Przychodnię Weterynaryjną Vetika w Krakowie, gdzie spotkałem się z materiałami promocyjnymi. Od tego czasu zacząłem zauważać na swojej drodze coraz więcej poszkodowanych gołębi. To trwa w zasadzie od trzech lat. Generalnie nie zajmuję się tylko gołębiami. Mówimy o wszystkich ptakach, które potrzebują pomocy. Zdarzały się mysikróliki, kawki czy sroki. Nie uważam się za eksperta, ponieważ nie posiadam specjalistycznego wykształcenia z zakresu weterynarii czy biologii. Staram się dokształcać, jednak moja pomoc jest bardziej oddolna. Polega na zabezpieczaniu poszkodowanych zwierząt i przekazywaniu ich do specjalistów – mówi Jan Nalepa.
Gdzie trafiają ranne lub chore ptaki?
Stosuję się do zaleceń specjalistów m.in. z Vetiki czy Fundacji Gruszętnik z Wrocławia. Zasada jest taka, że należy zabezpieczyć ptaka najlepiej w kartonowym pudełku. Nie należy go dokarmiać, czy podawać wody. W pierwszej kolejności kontaktuję się i zalecam kontakt z Fundacją Akcja dla Dzikich Zwierząt Vetiki. Dlaczego? Ponieważ wykazują się oni największym profesjonalizmem i transparentnością w swoich działaniach. Za każdym razem, jeśli otrzymam zielone światło, udaję się na miejsce, gdzie przeprowadzana jest szczegółowa procedura związana z tym, co dolega zwierzęciu. Następuje również badanie weterynaryjne, z którym mogę się zapoznać – dodaje.
Kiedy ptaki trafiają do schroniska w Krakowie?
Jeżeli Vetika nie miała możliwości przyjęcia ptaków, to kontaktowałem się ze schroniskiem w Krakowie. Nigdy nie odmawiano mi przyjęcia rannego zwierzęcia. Jaka jest jednak różnica, która wzbudzała moje obawy? Nie pobierano wywiadu. Odbierano ode mnie ranne zwierzę, wpisywano numer, który udostępniano dopiero po tym, jak dopytywałem. To jednak ośrodek nastawiony stricte na psy i koty, którymi opiekują się dobrze - dodaje społecznik.
Warto zaznaczyć, że Vetika swoją działalność prowadzi na zasadzie charytatywnej, nie otrzymując praktycznie żadnego wsparcia.
Jak odniesie się pan do statystyk płynących z interpelacji? Czy możemy nazwać to eutanazją, której celem jest pozbycie się problemu?
Odbieram to właśnie w taki sposób. W piśmie padło pytanie o liczbę dzikich ptaków, które poddano eutanazji. To ciężki, etyczny dylemat i czasami słuszna decyzja. Z mojej wiedzy wynika, że śmiertelność dotycząca ptaków przebywających w placówkach wynosi od 10 do 30 proc. W porównaniu do tego 65 proc. to uderzająca liczba. Według mnie wskazuje ona właśnie na to, że te ptaki stanowią problem dla zbyt wąskiego personelu. Działania te są pozbywaniem się problemu, choć to nie do końca wina schroniska, gdyż wiele osób jest tam automatycznie przekierowywanych – mówi nam Jan Nalepa.
Eutanazja gołębi w Krakowie. Co dzieje się w schronisku?
W sprawie statystyk dotyczących eutanazji ptaków skontaktowaliśmy się z Krakowskim Towarzystwem Opieki nad Zwierzętami, które prowadzi miejskie schronisko.
W schronisku nie ma specjalistów od ptaków. Z reguły to są bardzo ciężkie przypadki, więc stąd liczba wykonanych zabiegów eutanazji. Nikt nie usypia zdrowego gołębia, którego trzeba tylko odkarmić. Mówimy o przypadkach i urazach, których nie możemy zoperować. Nie możemy tego wymagać od weterynarza w schronisku, bo do nas trafiają głównie psy i koty – tłumaczy Joanna Repel.
W sprawie zabiegów polecono nam kontakt ze specjalistami, czyli weterynarzami pracującymi w krakowskim schronisku.
Mieliśmy w Krakowie kryzys związany z ptakami. Jestem jedną z osób, która pracuje na rzecz gołębi. Prywatnie nawiązałam współpracę z wrocławską fundacją, bo nie dajemy już rady. Pierwszym problemem jest ich liczebność, a drugim – kwestia chorób zakaźnych. Usypiamy tylko i wyłącznie zwierzęta w bardzo złym stanie, np. w przypadku potwierdzenia chorób zakaźnych, takich jak rzęsistek, paramyksowiroza i inne tego typu przypadki. Gołębie trafiają do nas w ilości hurtowej, w pudłach, zbierane z centrum Krakowa. Ratowaliśmy gołębie w dużych ilościach np. w ramach Akcji Sznurek, przeprowadzając nawet amputacje palców. Wiele z nich wróciło na wolność. Jeśli chodzi o zwierzęta po wypadkach, niestety – trafiają one do nas w ciężkim stanie. Schronisko to nie jest niestety miejsce dla gołębi – mówi nam lekarz weterynarii z krakowskiego schroniska.
Schronisko jest dla zwierząt bezdomnych. Gołębie nie są bezdomne. Przez szacunek do zwierząt działamy na ich rzecz. Nie możemy jednak gromadzić ich w pudłach i wysyłać do schroniska licząc, że tak załatwimy sprawę. Niestety, kończy się tak, że nawet zdrowe ptaki, które były w jednej paczce z resztą – zaraziły się chorobą, a te wyniszczają zwierzęta, zwłaszcza młode, bez odporności. Zawsze z naszej strony mimo, że nie jesteśmy specjalistami od ptaków, pomagamy jak możemy. Ja na własną rękę, prywatnie pojechałam się szkolić po to, aby jak najlepiej pomagać – słyszymy w ambulatorium.
Jak przeprowadza się zabieg eutanazji na ptakach?
Tak samo, jak usypiamy inne zwierzęta, np. psy czy koty. Najpierw przeprowadzamy sedację, potem indukcję, a ostatecznie zastrzyk końcowy. Chodzi o to, żeby zwierzęta nie cierpiały i nie odczuwały bólu. Jak dochodzi do podania zastrzyku, ptak jest już nieświadomy – dodaje lekarz weterynarii.
Placówka podkreśla, że jej głównym zadaniem jest sprawowanie opieki nad psami i kotami. Obecna sytuacja jest dla KTOZ-u po prostu trudna.
Zepchnięto trochę problem na nas. Firma obsługująca dzikie zwierzęta zakomunikowała, że nie będzie zajmować się gołębiami, ponieważ jest ich za dużo. To spadło całkowicie na nas, wobec czego musimy się takimi sprawami zajmować. Stąd problem i liczba gołębi, która do nas trafia. My nie jesteśmy przygotowani na przyjmowanie ptaków. Zgodnie z umową mamy miejsce dla psów i kotów. Mamy gołębnik, w którym przebywają ptaki, które po wyleczonym urazie nie przeżyją na wolności. Nikt nie poddaje ich eutanazji. Nie mamy miejsca na chore gołębie, wcześniej nie było o tym mowy – mówi Joanna Repel.
Dzikie zwierzęta w Krakowie. To systemowy problem
Skontaktowaliśmy się Grzegorzem Garbolińskim, autorem interpelacji do prezydenta Krakowa, który zaproponował konkretne rozwiązania. Część aktywistów i radnych od dawna proponuje utworzenie miejskiego Ośrodka Rehabilitacji Dzikich Zwierząt. Dlaczego jest potrzebny? W Krakowie panuje istnych chaos dotyczący podejmowania interwencji wobec chorych lub rannych zwierząt. Wyjaśnijmy – z perspektywy mieszkańca właściwie nie wiadomo, kto pod Wawelem zajmuje się rehabilitacją dzikich zwierząt. W Krakowie działa całodobowe pogotowie ds. zwierząt łownych oraz całodobowe pogotowie ds. zwierząt podlegających ochronie gatunkowej. Interwencje te można zgłaszać poprzez Straż Miejską czy Centrum Zarządzania Kryzysowego. Formalnie za rehabilitację dzikich zwierząt odpowiada Centrum Hodowlane w Tomaszowicach, które podpisało z miastem stosowną umowę. Jest jeszcze krakowskie schronisko prowadzone przez KTOZ, które przyjmuje psy, koty, gryzonie oraz ptaki. W tle działa m.in. Vetika oraz inne fundacje wspierające zwierzęta.
Żeby pozyskać dane wystosowałem wniosek o udostępnienie informacji publicznej do Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt w Krakowie, które nie było zbyt chętne do udzielenia informacji (…). To jest systemowy problem. Z jednej strony mamy ośrodek organizacji, której zadaniem jest opieka nad dzikimi zwierzętami, a także odbieranie ich z terenów miasta. Organizacja ta zajmuje się jednak nie tylko ptakami, ale również innymi dzikimi zwierzętami. Tych jest dużo, a środków mało. Z drugiej strony mamy schronisko, które świetnie wywiązuje się z opieki nad zwierzętami bezdomnymi, którymi nie są ptaki. O ile opieka nad psami i kotami jest na bardzo wysokim poziomie i wiemy ile pracy to kosztuje, to KTOZ nie ma zaplecza, personelu ani funduszy do tego, żeby kompleksowo zająć się dzikimi ptakami – mówi radny Grzegorz Garboliński.
Czy ten problem da się rozwiązać?
Rozwiązań może być kilka, co zresztą sugeruję. Jednym z nich jest dofinansowanie tego zadania w schronisku i utworzenie tam wyspecjalizowanej przestrzeni, bo to również jest istotne. Druga możliwość, do której ja bym się skłaniał i będę do tego namawiał władze miasta jest ta, aby to zadanie zdecentralizować z uwagi na przeciążenie schroniska. W mojej opinii nie jest najlepszym rozwiązaniem „dorzucanie” dodatkowych obowiązków schronisku. Jak widzimy, obecnie nie ma do tego przestrzeni, o czym świadczy wskaźnik eutanazji. Jeszcze inne rozwiązanie, to potrzeba stworzenia w mieście od wielu lat dyskutowanego azylu dla ptaków, które nie wrócą do naturalnego środowiska. Podczas ostatniego posiedzenia komisji ochrony środowiska rozmawialiśmy z organizacjami pozarządowymi. Wybrzmiało jasno, że te nie mają szans na finansowanie ze strony miasta, a zadania realizują pro bono. Pamiętajmy, że tylko krakowskie schronisko w ciągu roku przyjęło prawie 2 tys. gołębi. Tych organizacji jest o wiele więcej – dodaje.
Ujednolicenie procesu przekazywania zwierząt to postulat m.in. krakowskich służb.
Spotkaliśmy się z przedstawicielami policji i straży miejskiej. Rozmawialiśmy o tym, że te zwierzęta powinny być przekazywane do organizacji, która się tym zajmuje i odbiera od nich ranne ptaki, a nie do krakowskiego schroniska. Mieszkańcy zgłaszają się tam nawet bez kontaktu ze służbami – mówi Grzegorz Garboliński.