Znęcanie się nad zwierzętami. Kolejna sprawa pod Krakowem
Zdarzenie w środę, 26 marca w mediach społecznościowych opisało Krakowskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami. Zgodnie z relacją przekazaną przez wolontariuszy otrzymali oni zgłoszenie o zaniedbanym psie bytującym na niezamieszkałej posesji. Według informacji właściciel zwierzęcia miał zjawiać się tam jedynie raz dziennie. Na miejscu pracownicy KTOZ-u zastali wyłysiałego, upiętego na łańcuchu psa w typie owczarka. Jego pazury są przerośnięte tak bardzo, że zwierzę z trudem się porusza. Na jego ciele widać także krwawiące rany. Pomimo prób kontaktu właściciel nie zjawia się, wobec czego KTOZ decyduje się na wezwanie na miejsce policji. "Na wstępie pragniemy zaznaczyć, że nasza współpraca z policją zazwyczaj przebiega bardzo sprawnie, nie wiemy więc, co nie zagrało tym razem" - piszą wolontariusze.
I zaczynają się schody, schodów tyle, że można byłoby nimi wejść na wieżę mariacką. Funkcjonariusze najpierw ustalają - przy pomocy sąsiadów – dane właściciela i zdobywają jego numer telefonu. Dzwonią, ale bezskutecznie. Mamy okazję jeszcze dokładniej przyjrzeć się psu i wskazujemy policjantom, że jego wygląd wskazuje na długotrwałe zaniedbanie, że pazury nie przerastają tak w tydzień, że tak zaawansowana choroba skóry (podejrzewana przez nas nużyca) nie rozwija się w kilka dni, że stan psa mówi jasno i wyraźnie o długotrwałym utrzymywaniu w stanie nieleczonej choroby. Policjantów nie przekonuje nasza opinia – wszak nie są lekarzami, no i my także nie jesteśmy. Wskazujemy im konkretny przepis prawny i wyjaśniamy, że spełnione są wszelkie przesłanki do interwencyjnego odbioru zwierzęcia. Cóż – odmawiają zgody na odbiór, ponieważ kierujący ich pracą dyżurny poinstruował ich, że przy odbiorze interwencyjnym musi być obecny lekarz weterynarii – relacjonuje KTOZ.
Wolontariusze przekazali policjantom o uprawieniach wynikających z ustawy o ochronie zwierząt, zezwalającej organizacjom prozwierzęcym odebranie psa, który jest ofiarą znęcania się. Jak przekazują – dyżurny wymaga obecności lekarza weterynarii. W toku czynności na posesji nagle zjawił się właściciel psa. Na pytanie o termin ostatniej wizyty u weterynarza przekazał, że ta odbyła się „jakieś dwa lata temu”.

Prosimy więc o zaświadczenie o obowiązkowym szczepieniu przeciwko wściekliźnie – oczywiście nie ma. Kiedy zwracamy na ten fakt uwagę obecnym na miejscu funkcjonariuszom ci starannie ignorują temat. A wszak brak szczepienia jest złamaniem prawa i podstawą do nałożenia mandatu. Rozmawiamy z właścicielem dalej – zwracamy mu uwagę na wyłysienia psa i dowiadujemy się, że to całkiem normalne o tej porze roku bo przecież pies zmienia sierść, zwyczajnie, jak każdy. Jasne, wszystkie psy wiosną wydrapują sobie rany i dziko śmierdzą ropą. A tak w ogóle to właściciela serce boli jak słyszy nasze supozycje, jakoby zaniedbywał psa – ma go przecież od szczeniaczka! Widzimy popękaną, krwawiącą skórę..? Przecież to normalne, pies musiał się skaleczyć o coś w stodole! Ma wyłysienia na brzuchu w okolicach listwy mlecznej? Normalne –to niesterylizowana suka, Malina jej na imię, i tak jej się robi od tych tabletek. Pies się drapie? No przecież to normalne że pies się drapie, nawet jeżeli robi to prawie przez cały czas. Co, myśmy nie wiedzieli, że psy się drapią? Psy tak przecież mają! Pazury przerośnięte? Przecież pies biega, a poza tym w połowie ubiegłego roku pan mu te pazury obcinał, ma do tego specjalny sprzęt, ale przecież nie ma go przy sobie! A tak w ogóle – to dogadajmy się, po co te problemy? – pisze KTOZ.
Policjantom przekazano, że KTOZ nie ma zamiaru czekać na powiatowego lekarza weterynarii do następnego dnia. Funkcjonariusze decydują, że na miejscu zjawi się przedstawiciel gminy i lekarz weterynarii, z którym urząd podpisał umowę. Lekarz weterynarii ze schroniska, który przyjechał na miejsce, nie został dopuszczony do zwierzęcia. Ostatecznie na miejscu zjawiają się tak przedstawiciele gminy, jak i weterynarz, który dogląda psa potwierdzając, że ten cierpi przynajmniej od pół roku. Wnioskuje także, że pies powinien zostać odebrany z powodu długotrwałego utrzymywania w stanie nieleczonej choroby.
Właściciel początkowo nie chciał oddać zwierzęcia. Ostatecznie jednak pies został mu odebrany i trafił pod opiekę lekarzy.