AKTUALIZACJA, 05.11.2024: Wodociągi Miasta Krakowa poinformowały, że woda w krakowskich kranach jest zdatna do spożycia i nie jest zanieczyszczona. Zgodnie z przekazanymi nam informacjami przez właściciela laboratorium, próbka przesłana do badań została pobrana i była przechowywana w nieodpowiedni sposób, co mogło wpłynąć na ostateczne wyniki. Zachęcamy do zapoznania się z rozmową z dr Tadeuszem Bochnią, zastępcą dyrektora produkcji Wodociągów Miasta Krakowa, który wyjaśnia kwestie związane z omawianym incydentem i bezpieczeństwem wody.
Zanieczyszczenie Rudawki pod Krakowem. W wodzie wykryto rakotwórcze substancje
Przepływająca przez Pisary rzeka Rudawka, zwana na innych odcinkach również Racławką stanowi dopływ Rudawy, będącej jednym ze źródeł wody pitnej dla Krakowa. We wrześniu b.r. informowaliśmy o potencjalnym zanieczyszczeniu rzeki. Grupa osób przebywających nad jej korytem zauważyła nienaturalny, niebieski kolor wody, po czym zdecydowała (28 września), o pobraniu próbki do butelki. Nad Rudawą około północy zjawili się strażacy, którzy stwierdzili brak zanieczyszczenia chemicznego. Sprawa po czasie ucichła, jednak nie zapomnieli o niej społecznicy, którzy pobraną próbkę wody wysłali do analizy bezpieczeństwa biochemicznego. Tej dokonali specjaliści z Laboratorium analiz zagrożeń dla ludzi i środowiska z Radomia. Wyniki badań wody z Rudawki są miażdżące. W pobranej próbce wykryto m.in. benzen w ilości 6,4 mikrograma na litr, którego norma dla wody pitnej na podstawie Dyrektywy UE ws. jakości wody przeznaczonej do spożycia przez ludzi wynosi 1,0 mikrograma na litr (dla wody pitnej). W rzeczonej analizie czytamy, że wodę pobrano z terenu ochrony pośredniej punktu ujęcia wody pitnej. Benzen to związek chemiczny klasyfikowany jako rakotwórczy i mutagenny. Wyniki analizował w rozmowie z nami specjalista z zakresu hydrogeochemii i ochrony wód, prof. AGH Mariusz Czop.
Wodociągi Miasta Krakowa poinformowały, że w związku z potencjalną możliwością skażenia wody natychmiast zaprzestały poboru wody z rzeki Rudawy i przepięły się na zbiorniki zapasowe Podkamyk.
W raporcie z laboratorium zawraca uwagę fakt ustalenia bardzo intensywnego, chemicznego, gnilnego zapachu tej wody. Potwierdzono również nienormalną, widoczną na zdjęciach, niebieską barwę próbki. Wykryto także bardzo dużą mętność, która w prawdzie nie jest bardzo silnie szkodliwym parametrem, ale świadczy to o tym, że ten ściek został zrzucony z gęstymi cząstkami stałymi które powinny zostać poddane analizie. Mętność może być powodowana przez piasek czy glinę, ale także różnego rodzaju odpady, np. drobinki farb, lakierów czy odpadów, które mogłyby zostać wpuszczone do cieku, a one również mogą być toksyczne. Zachodziłaby konieczność zbadania tego materiału. Wykryto podwyższone zawartości wybranych metali, w szczególności miedzi, a także dużo szkodliwych związków organicznych – benzenu, toluenu – powiedział.
Z pełnymi wynikami badań wody z Rudawki (próbka pobrana 28 września 2024 r.) można zapoznać się poniżej.
Sprawę w rozmowie z nami poruszał wcześniej strażnik rzek WWF Paweł Chodkiewicz, który od początku informował, że wyniki badań straży pożarnej nie są miarodajne.
Straż pożarna przyjechała po wielu godzinach i nic nie stwierdziła. Doskonale wiemy, że strażacy nie posiadają urządzeń odpowiednich do mierzenia cieczy rozpuszczonej w wodzie. Posiada spektrometr, służący do wykrywania tylko silnie stężonej substancji, który nie nadaje się do takich badań. Niestety, jest to nagminnie stosowane, co wprowadza w błąd. Straż podaje, że ich aparatura nic nie wykryła. Nie wykryła, bo ten sprzęt się do tego nie nadaje i mierzy tylko silnie stężone substancje. Nie wiemy, czy to farba, silna chemia, czy rolnik płukał sobie cysternę po opryskach. Kolor niebieski z pewnością nie jest kolorem naturalnym – podkreślał Paweł Chodkiewicz.
Doniesienia te potwierdza specjalista, prof. Mariusz Czop.
To naprawdę kuriozalna sytuacja, z którą trzeba walczyć. Straż pożarna dysponuje urządzeniami mierzącymi chemikalia w tzw. czystej postaci i dużym stężeniu. Dla przykładu – gdyby zjawili się na miejscu i przebadaliby beczki ze stężonymi substancjami, to mogą tym urządzeniem „strzelać”, a ono pokaże, co tam się znajduje. Sprzęt ten ma swoją bibliotekę „odpowiedzi” jakie dają najczęściej występujące związki chemiczne – tzw. widm spektroskopowych. Urządzenie dopasowuje zmierzone widmo do wbudowanej biblioteki substancji i w ten sposób dokonuje ich wykrycia. Przyrząd ten nie nadaje się do badań zanieczyszczenia wody i jest stosowany poza swoim przeznaczeniem, niezgodnie z instrukcją. Niestety Straż przyjeżdża na miejsce i stosuje urządzenie, pomimo że nie powinna bo ono nic nie pokaże bo po prostu nie ma takiej możliwości. Podsumowując – straż zastosowała urządzenie niezgodnie z przeznaczeniem, do badania próbki, która nie powinna być badana, gdzie urządzenie nie miało prawa nic wykryć a następnie w sposób nieuprawniony komunikuje, że w wodzie nie występują chemikalia. Mówienie o tym, że nic nie wykryto, że próbka jest bezpieczna, bo zbadała ją straż, to jest po prostu kłamstwo - skomentował.
Małopolskie. Rakotwórcze substancje w Rudawce. "Wytłumaczenia są tak kuriozalne, że nie mieszczą się w głowie"
Wyniki badań z próbki wody pobranej w Rudawce pod Krakowem mogą szokować.
Niepokojące jest to, że w tej próbce wykryto dużo lotnych związków organicznych, które mogą przechodzić do powietrza. Wykryto również ślady toluenu i benzenu, co świadczy o tym, że jakiś rozpuszczalnik mógł znaleźć się w zrzucanych ściekach, co jest raczej oczywiste, bo ścieki, które obecnie trafiają do oczyszczalni nie składają się tylko z nieczystości socjalno-bytowych, sanitarnych. Ludzie wlewają tam przeróżne chemikalia, w tym różnego rodzaju rozpuszczalniki. Ścieki, które kiedyś odprowadzano z terenów zabudowy mieszkaniowej, były mniej nasycone chemią gospodarczą i budowlaną. Nie było w naszym otoczeniu tylu chemikaliów. Teraz na wszystko mamy środki chemiczne, zawierające substancje wymagające oczyszczania. Obecnie wylewanie nieoczyszczonych lub niedoczyszczonych ścieków komunalnych do rzek niesie wyższe ryzyko – ocenia prof. Mariusz Czop.
Polecany artykuł:
Jak działają oczyszczalnie?
Niestety mamy bardzo dużo problemów z krakowskimi wodociągami w sferze komunikacji ale też realnych działań ochronnych. Przekazują oni, że ich sprzęt jest świetny i choćby nie wiadomo co znajdowało się w wodzie, to zostanie to oczyszczone. Tak nie jest. Oni nie są w stanie zbadać, czy rozkładają te substancje do zera, czy nie, choć dozują do wód utleniacze, który mają je rozbijać a później przepuszczają przez kolumny sorpcyjne które maja wyłapywać ich „szczątki”. Wiadomo jednak z badań naukowych, że nie wszystkie zanieczyszczenia są w całości skonsumowane i zatrzymywane, bo chemia jest taką dyscypliną, która jest nieprecyzyjna. Można wlać dany odczynnik w nadmiarze, a on niestety nie „zje” w całości owego zanieczyszczenia. Wiemy dobrze, że oczyszczalnie ścieków i wody pitnej mogą nie radzić sobie z tym, żeby zanieczyszczenie niwelować do zera. Wodę czy ścieki oczyszcza się tak, aby substancje chemiczne spełniały normy, co nie znaczy, że tych substancji lub ich pozostałości tam nie ma - tłumaczy prof. Mariusz Czop.
W opisywanej sytuacji wychodzi więc na to, że mamy do czynienia z kolejnym absurdem, a sprawcy zanieczyszczeń nie ponoszą praktycznie żadnych konsekwencji?
Nawet jak coś uda się ustalić, to wytłumaczenia są tak kuriozalne, że nie mieszczą się w głowie. Znany był taki przypadek, że wykryto zatrucie w rzece, a w konsekwencji zaczęto za to „ścigać” oczyszczalnię ścieków. Ta zaczęła jednak zrzucać zanieczyszczenia do… innej rzeki. Dwa lata trwało, żeby znów przyłapać ich na tym truciu. To przerzucanie piłeczki. Oczyszczanie i ochrona środowiska kosztuje. Jest takie pojęcie dumpingu ekologicznego, czyli nieponoszenia kosztów ochrony środowiska. Jak się na tym oszczędza, to podnosi się swoje zyski. Jeżeli ktoś musi używać kosztownych odczynników chemicznych do oczyszczania wody, zużywać prąd, a wyłączy to wszystko i wyleje ścieki do rzeki, to ma czysty zysk. Wiele oczyszczalni może mieć charakter atrapowy. Buduje się oczyszczalnie, które nie działają lub są za małe na ilości powstających ścieków. Wyłącza się je w nocy, albo w dłuższe weekendy, gdzie często zrzuca się nieoczyszczone ścieki, bo wówczas kontrolerzy przyjadą dopiero w poniedziałek. Obecnie coraz szybciej zapada zmrok, więc zimą to prawdziwe eldorado, można lać to, co się chce – mówi specjalista z zakresu hydrogeochemii i ochrony wód.
W poprzednim materiale informowaliśmy, że przybyli na miejsce policjanci również nie ujawnili substancji. Wówczas sprawę komentowała dla nas oficer prasowy KPP w Krakowie, kom. Justyna Fil.
Powiadomiono Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska, który pojawił się na miejscu i pobrał próbki. Powiadomiono również dyżurnego Centrum Zarządzania Kryzysowego Miasta Krakowa. Jeżeli wyniki próbki wykażą zanieczyszczenie środowiska, to wówczas otrzymamy oficjalne zawiadomienie z inspektoratu - powiedziała.
W powyższej sprawie skontaktowaliśmy się z Wojewódzkim Inspektoratem Ochrony Środowiska w Krakowie.
Wyniki badań, przeprowadzonych przez GIOŚ Centralne Laboratorium Badawcze Oddział w Krakowie, próbek wody z potoku Rudawka, pobranych w dniu 30 września 2024 r., w trakcie oględzin miejsca zanieczyszczenia potoku wskazanego w zgłoszeniu interwencyjnym:
Wyniki badań nie wskazują na zanieczyszczenie wody. We wszystkich 3-ch, wymienionych w sprawozdaniu punktach poboru wody do badań, wyniki są zbliżone (tego samego rzędu wielkości) dla poszczególnych oznaczeń. W bezpośrednim badaniu próbek metodą identyfikacji w podczerwieni (IR) również nie stwierdzono obecności węglowodorów alifatycznych lub ich pochodnych. Nie potwierdzono zagrożenia dla ujęcia wody w Zakładzie Uzdatniania Wody Rudawa - pisze WIOŚ.