Plac Biskupi

i

Autor: Kuba Kusy

Miasto wyrzuca wykonawcę remontu placu Biskupiego. Włomex: „odwołamy się do sądu”

2020-12-09 16:38

Miał być zielony skwer. Są: rozgrzebane jezdnie, chodniki, rachityczne krzaki i usychające drzewa. Tak przedstawia się obraz krakowskiego placu Biskupiego, którego remont znów się wydłuży. Tym razem nie wiadomo, na jak długo, bo miasto wypowiedziało umowę wykonawcy.

Michał Pyclik z Zarządu Dróg Miasta Krakowa wyjaśnia, że jeszcze w październiku padały deklaracje, że roboty zakończą się 4 grudnia. Pomimo upomnień, wykonawca nie kwapił się jednak do pracy.

Po raz kolejny wykonawca przedstawił nam termin, w którym zakończy prace. Zadeklarował, że dokończy do 4 grudnia. Tego dnia prace nie były skończone. Przez cały ten czas obserwowaliśmy go, zwracaliśmy uwagę na ilość sprzętu i pracowników, na to, że te prace nie postępują w ten sposób, który dawałby szansę zakończenia prac w deklarowanym terminie. Nie zauważyliśmy szans na intensyfikację prac i uznaliśmy, że dalsze przeciąganie tej sytuacji nie jest dla nikogo korzystne - stwierdza. 

Mieszkańcy placu Biskupiego nie kryją rozczarowania.

Szłam Długą, w ciągu 2 miesięcy postawili kamienicę, a tu półtora roku ciągnie się sprawa i nic nie jest gotowe. My się męczymy, bo jest brudno, kurzy się. Przyjeżdżają raz na parę dni, pokręcą się godzinę i znikają. Jets jak na zapadłej wsi sto lat temu. Nikt tego nie dopilnował. To wszystko było robione spontanicznie, jak przywieźli materiał to robili, jak nie było materiałów, to nie robili. Cierpimy przez to. Nie mam nawet gdzie wyjść z psem. Źle oceniam też projekt zieleni. Jest monotonna. Parę roślin płożących, szpaler cisów. Nic ciekawego. A drzewa proszę zobaczyć jak wyglądają, kładą się niemal na jezdnię - mówią mieszkańcy.

Zygmunt Włodarczyk, właściciel firmy Włomex nie zgadza się z decyzją miasta i zapowiada odwołanie do sądu.

My nie mieliśmy przedłużenia umowy, mimo że wielokrotnie o to apelowaliśmy. Mieliśmy praktycznie ponad 400 dni opóźnienia wejścia w teren.  Dowiedzieliśmy się np., że wszystkie media na pl. Biskupim będą wymienione. Tą sprawę będzie rozstrzygał sąd - przekonuje.

Michał Pyclik dodaje, że rozwiązanie umowy nie jest korzystne dla nikogo.

Przed nami skomplikowana procedura, która może skończyć się tym, że ta inwestycja będzie droższa. Musimy rozliczyć się z wykonawcą, musimy zinwentaryzować prace, za które należy się wynagrodzenie. Od niego trzeba odliczyć kary umowne, których jest sporo. Za samo zerwanie umowy to pół miliona. Inwentaryzację musimy mieć po to, by wyłonić nowego wykonawcę, co trawa dość długo. Nie wiadomo na dodatek czy kolejny wykonawca będzie chciał podjąć się prac za taką samą kwotę - wyjaśnia. 

Dodaje, że te powody legły u podstaw przymykania oczu na kolejne opóźnienia w oddaniu prac. 

Urzędnicy liczą, że na przełomie roku uda się wyłonić nowego wykonawcę. Ich plany mogą pokrzyżować pandemia i szybujące w górę ceny materiałów budowlanych.

Posłuchaj o upośledzeniu umysłowym, poznaj rodzaje niepełnosprawności intelektualnej. To materiał z cyklu DOBRZE POSŁUCHAĆ. Podcasty z poradami.
Jak w sklepie płacić ręką | ESKA XD - Mobmania #6
Sonda
Czy studniówki powinny zostać odwołane?