I tak z niemal 5 tys. m. akt przechowywanych w magazynie 1 odzyskano zaledwie 5,5 m. Antoni Fryczek, sekretarz miasta mówi, że akta udało się uratować niemal cudem, bo sytuacja była wyjątkowa.
Mieliśmy sytuację, w której mieliśmy do czynienia z zagrożeniem katastrofą budowlaną, w grę w chodziło realne zagrożenie nie tyle zdrowia, ile życia. Tu nie jest sytuacja, że zaraz po pożarze mogliśmy wejść do budynku i ratować je. Gdyby tak było, uratowalibyśmy ich znacznie więcej - stwierdza.
Dodaje, że nie zgadza się z pojawiającym się w przestrzeni publicznej zarzutem, że urzędnicy dopuścili do gnicia akt, które można było uratować.
Przez znaczny czas pogoda nam sprzyjała, ale jeżeli mówimy o czerwcu, to ta temperatura nagle wzrosła i ten proces biologiczny wzrostu grzybów i bakterii zaczął się dość szybko posuwać - tłumaczy.
Nie zapadły jeszcze ostateczne decyzje dotyczące odbudowy spalonych hal archiwum. Miasto otrzymało od ubezpieczyciela już ponad 9,3 mln złotych z blisko 15 mln zł.