Pożar w hali produkcyjnej paluszków "Beskidzkie". Firma nie zamierza zwalniać pracowników
Pożar na terenie zakładu Aksam w Malcu (gmina Kęty), miał miejsce w nocy z 12 na 13 lipca. Firma w komunikacie prasowym przyznała, że dzięki szybkiej akcji strażackiej, ogień nie przedostał się do głównej części zakładu produkcyjnego. "Dzięki szybkiej i sprawnej akcji strażackiej, ogień nie przedostał się do głównej części zakładu produkcyjnego. Za to ogromne podziękowania kierujemy do wszystkich jednostek strażackich, które brały udział w akcji ratowniczej" - czytamy w komunikacie zamieszczonym przez firmę Aksam.
W wyniku pożaru wszystkich pracowników trzeba było natychmiastowo ewakuować poza teren zakładu. Finalnie nikt nie ucierpiał. Dwie hale zostały jednak mocno uszkodzone, a produkcja przez pożar znacznie spadła. Mimo tego firma postanowiła, że nie zwolni żadnego z 600 pracowników. "Prowadzimy działania w taki sposób, aby postój produkcji w jak najmniejszym stopniu wpłynął na dobro naszych Pracowników, które zawsze było dla nas bardzo ważne i tym razem będzie tak samo" - podkreśla wiceprezes firmy Aksam, Artur Klęczar.
Pożar w fabryce paluszków "Beskidzkie". Klienci masowo wykupują produkty ze sklepów
Internauci postanowili szybko zareagować po pożarze. Zaczęli masowo wykupować ze sklepów paluszki "Beskidzkie". W akcję zaangażował się m.in. były premier Mateusz Morawiecki, który za pośrednictwem mediów społecznościowych zachęcał do zakupu popularnego produktu.
Postanowiliśmy skontaktować się z firmą Aksam, aby uzyskać więcej informacji na temat zdarzenia. Czekamy na odpowiedź ze strony wiceprezesa, Artura Klęczara. Artykuł będzie aktualizowany.