"Kiedy państwo mnie nie chroni mojej siostry będę bronić" - to jedno z haseł skandowanych przed krakowskim komisariatem przy ulicy Szerokiej. Manifestacja była gestem wsparcia dla trzech kobiet związanych z ogólnopolskim strajkiem. Zostały wezwane przez policję na przesłuchanie pod zarzutem umieszczania nieprzyzwoitych treści w przestrzeni publicznej. Kobiety odmówiły składania wyjaśnień.
W niedzielę o 12:00 poszłam na spacer. Pomogłam koleżankom dwóm nieść duży baner z napisem wy********ć na Rynku Krakowskim. Przyszło do nas pięciu czy sześciu funkcjonariuszy. Nie bardzo rozumiałyśmy o co chodzi. Nasz baner został zatrzymany a my spisane i dostałyśmy wezwania do złożenia wyjaśnień - mówi jedna z przesłuchanych kobiet Elżbieta Punachowicz.
Na miejscu była jedna z organizatorek krakowskich protestów i członkini Ogólnopolskiego Strajku Kobiet Lana Dadu.
Proszę zdefiniować to słowo, które wybrzmiewa obecnie na ulicach. Myślę, że Komisja Języka Polskiego powinna się do tego odnieść. To nie jest żaden wulgaryzm tylko to jest hasło, które definiuje w jakiś sposób nastrój osób, które są na ulicach - mówi.
Przed komisariatem przy Szerokiej zebrało się kilkadziesiąt osób. Wszystkie zostały spisane przez funkcjonariuszy. Niektórzy z nich próbowali zwracać uwagę dziennikarzom, że nie mogą nagrywać interwencji.