Jarmark Bożonarodzeniowy w Krakowie przyciąga tłumy
W piątek, 29 listopada wystartował Jarmark Bożonarodzeniowy na Rynku Głównym w Krakowie. Wydarzenie momentalnie przyciągnęło do siebie tłumy turystów i turystek. Jak co roku pod Wieżą Ratuszową pojawiło się ponad sto kiosków, w których wystawcy z Polski i całego świata prezentują swoje wyjątkowe wyroby. W tym roku nie zabrakło wyjątkowej, ręcznie robionej biżuterii, pięknych kolekcjonerskich bombek, czy a także regionalnych wyrobów w postaci obrusów, czy regionalnych strojów. Chętni na znalezienie wyjątkowych prezentów świątecznych z pewnością będą mieli z czego wybierać, jednak z pewnością będą potrzebować do tego zasobnego portfela, bowiem ceny do najniższych nie należą.
Tiktokerki GastroBesties odwiedziły Jarmark Bożonarodzeniowy w Krakowie
Chociaż zagraniczne media często wyróżniają krakowski Jarmark Bożonarodzeniowy, jako jeden z najpiękniejszych w Europie, w kraju nie cieszy się on zbyt dobrą sławą. Nierzadko Polki i Polacy odwiedzają go, jednak nieskuszeni wyjątkową ofertą, a doniesieniami o horrendalnych cenach i niesmacznych potrawach, aby przekonać się na własnej skórze o prawdziwości tej tezy. Tiktokerki GastroBesties właśnie w tym celu odwiedziły wydarzenie, aby sprawdzić, jak prezentuje się jakość jedzenia oraz ile trzeba na nie wydać. Niestety, na jarmarku nie zostawiły suchej nitki i skrytykowały nie tylko poziom dań, ale również ich cenę.
Na pierwszy ogień GastroBesties wzięły oscypka z żurawiną, w cenie ośmiu złotych. Niestety szybko się rozczarowały. "Gorsze niż rok temu. Totalna guma. Ciężko mi go w ogóle było przegryźć" — powiedziała jedna z tiktokerek. Następnie dziewczyny udały się po pajdę ze smalcem, cebulą i kiełbasą, wobec których żywiły duże nadzieje. Jednak także tutaj zawód był ogromny. Za ten przysmak zapłaciły 47 złotych, jednak jak oceniła, "obsługa mega niemiła, a kiełbasa niedosmażona". Lepiej wypadły churrosy, jednak ich cena zwaliła tiktokerki z nóg. Za cztery sztuki zapłaciły aż 28 złotych. Całkiem dobrze wypadły pierogi, chociaż jednego z dwóch wystawców, oferujących to danie, radziły omijać szerokim łukiem. Zdecydowanie najgorzej wypadła zupa czosnkowa w cenie 20 złotych.
— Zwykły scam. To smakuje jak rosół. To jest po prostu woda z torebki, te grzanki też są z torebki. To jest w ogóle taki knorr — oceniły zupę czosnkową. — Podsumowując, jarmark dla mega bogatych i już tu nie będę chodzić. Przepłacony interes. Wszystko jest praktycznie niedobre i jedyna rzecz, dla której warto tutaj przyjść to pierogi — dodały GastroBesties.