Tatry oblegane przez turystów
Ze względu na pandemię koronawirusa wiele osób zdecydowało się spędzić urlop w Polsce. Rodacy wybierają nie tylko plażowanie nad Bałtykiem czy wypoczynek na Mazurach. Ogromną popularnością cieszą się również wyjazdy w Tatry. Tam turystów jest tak wiele, że praktycznie w każdym miejscu można trafić na kolejki. Co gorsza, nie dotyczą one jedynie sklepów i restauracji.
Rysy: kolejka na wejście na szczyt
W poprzednim tygodniu opisywaliśmy sytuację, jaka miała miejsce po słowackiej stronie Tatr. Chętnych na zdobycie Rysów było tak dużo, że wspinacze musieli stać w kolejce, by zdobyć szczyt. Podobne obrazki spotykane są na drodze do Morskiego Oka (już sam dojazd na Łysą Polną wiąże się ogromnym korkiem), a także pod Giewontem czy na Orlej Perci.
Będą limity na szlakach w Tatrach?
Wędrowanie w takich warunkach nie jest niczym przyjemnym. Stąd znów podniosły się głosy, że w Tatrach ludzie jest za dużo i najwyższy czas na limity. Pomysł ma zarówno zwolenników, jak i przeciwników. Turyści z jednej strony podkreślają, że czasem jest za tłoczno i przyjemność z chodzenia po górach jest zdecydowanie mniejsza. Z drugiej strony nie sądzą, że wprowadzenie limitów coś da. Ci, którzy zamierzają pójść w Tatry i tak to zrobią.
A co o tym pomyśle sądzi Tatrzański Park Narodowy?
Technicznie takie reglamentowanie byłoby trudne, bo w dane miejsce w Tatrach można dojść wieloma szlakami. Teraz ta sytuacja na Rysach, gdy po stronie słowackiej były zatory ludzkie na kilkaset metrów, pokazuje, że to może tak, że jeśli z jednej strony komuś zabronimy wejść, to po prostu pojedzie na inną stronę gór i na szczyt będzie wspinać się innym szlakiem i inną doliną - mówi Jan Krzeptowski-Sabała, pracownik parku.
Ponadto park stoi na stanowisku, że problem korków dotyczy właściwie tylko kilku najbardziej popularnych szlaków - Morskiego Oka, Rysów, Giewontu, czy Kasprowego Wierchu.