Placówki wprowadziły specjalne środki bezpieczeństwa - zakupiły płyny do dezynfekcji, usunęły dywany, a w niektórych przy wejściu uczniom mierzona będzie temperatura. W czasie zajęć uczniowie uzyskają wsparcie nauczycieli w lekcjach prowadzonych zdalnie czy odrabianiu zadań domowych.
Ewa Całus, dyrektorka Wydziału Edukacji krakowskiego magistratu przyznaje, że że zainteresowanie taką formą zajęć jest niewielkie.
W skali miasta ok. 1400 uczniów skorzysta z oferty zajęć opiekuńczo dydaktycznych, to ok. 7 proc. wszystkich uczniów. To niewiele, być może z czasem będą to większe liczby, ale do końca roku nie zostało wiele czasu - wyjaśnia.
Choć magistrat zapewnia, że szkoły są przygotowane na przyjęcie uczniów, to rodzice, którzy zdecydowali się posłać dzieci do szkół mówią o wielu niedociągnięciach.
Nie znamy wielu szczegółów. Nie wiemy, jak będzie się odbywało odprowadzanie dzieci i ich zabieranie z powrotem. Nie wiemy czy będzie WF, ani też ilu uczniów będzie miało zajęcia. Dyrekcja zapowiedziała nam, że jeśli będzie ich więcej, to zostaną wprowadzone zmiany - mówi mama jednego z uczniów szkoły w Czyżynach.
Kupiliśmy wszystkie środki ochrony - przyłbice i środki do dezynfekcji dla nauczycieli, usunięte zostały wszystkie przedmioty, które trudno zdezynfekować, jak zabawki czy dywany. Mamy termometry. Każdy uczeń będzie miał mierzoną temperaturę, jeśli ta będzie właściwa, to uczeń zostanie odprowadzony do szatni przez woźnego, jeśli nie, będziemy zmuszeni odesłać dziecko. Rodzice muszą mieć świadomość, że procedura przyjęcia dzieci do szkoły nieco wydłuży się w czasie - informuje.
Paulina Serednicka, dyrektorka Zespołu Szkolno-Przedszkolnego numer 4 w Krakowie informuje, że jej placówka jest w pełni gotowa na przyjęcie uczniów, zarówno pod względem sanitarnym, jak i logistycznym.
Ze względu na małe zainteresowanie, zajęcia nie będą miały stricte edukacyjnego charakteru.
Są to zajęcia opiekuńczo-wychowawcze. My zawsze, jeszcze przed pandemią na świetlicy odrabialiśmy lekcje z dziećmi, więc będziemy to kontynuować, a także wspierać dzieci w lekcjach prowadzonych zdalnie. A żeby dzieci nie traciły lekcji online, to będą one włączone w salach, więc dzieci zawsze coś zobaczą, coś usłyszą - relacjonuje Paulina Serednicka.
Dyrektorka szkoły podkreśla, że w klasach nie zostały - wzorem innych szkół w kraju - wyznaczone miejsca do pracy.
Każdy dorosły chodzący do pracy zdaje sobie sprawę, że nie mógłby wytrzymać ośmiu godzin w czterometrowej celi. Wydaje mi się, że z przyczyn humanitarnych cele w więzieniach są większe. Uważam, że to nadinterpretacja zaleceń GIS. Nauczyciele zostali dokładnie poinstruowani o procedurze zachowania dystansu społecznego - podkreśla.
Kraków nie poszedł śladami Łodzi i nie będzie badał nauczycieli na obecność koronawirusa. Zdaniem urzędników, testy immunologiczne informują jedynie o obecności przeciwciał, nie dając informacji o faktycznym zachorowaniu.
Myśmy analizowali tę kwestię nie tylko pod względem kosztów. Łódź zapłaciła za jeden test 150 złotych. Pamiętajmy, że takie jednorazowe badanie daje nam efekt na "dzień dzisiejszy". To budowanie złudnego poczucia bezpieczeństwa. Osoba przeszła test jednego dnia, a następnego może być już chora i my nie będziemy o tym wiedzieć.