Arabowie w Polsce. Najchętniej odwiedzają Kraków i Zakopane
O tym, że turyści z Półwyspu Arabskiego coraz chętniej odwiedzają Polskę wiadomo nie od dziś. Wyjątkowo często można spotkać ich w Krakowie, dzięki zwiększonej siatce połączeń na lotnisku w Balicach, mogą bezpośrednio dotrzeć do stolicy Małopolski. Wzrost liczby arabskich turystów zauważa także Wydział ds. Turystyki Urzędu Miasta Kraków, który przekazał nam, że tylko w lipcu 2023 roku do Krakowa przyleciało blisko 14 000 gości z Półwyspu Arabskiego. Miasto Królów szczególnie cenią sobie za nasze przywiązanie do tradycji oraz lokalne rękodzieło.
Turyści z Półwyspu Arabskiego w Zakopanem
Jednak nie tylko Kraków przyciąga do siebie zagranicznych gości. Arabowie bardzo chętnie odwiedzają Zakopane. Lokalni przedsiębiorcy w rozmowie z nami przyznali, że to dla nich wymarzeni turyści — chętnie sięgają po towary luksusowe, rezerwują z wyprzedzeniem miejsca w hotelach o wysokim standardzie, a w obyciu są mili i nie próbują się targować.
— Byłem w Niedzicy. Właśnie przyjechała wycieczka Arabów z Dubaju na wycieczkę stateczkiem do Czorsztyna i z powrotem. Rozmawiałem z przewodnikiem. Podobno przyjeżdżają do Polski na dwa dni: interesuje ich tylko Kraków i Tatry/Pieniny. Gdyby nie oni, to turystyka w Zakopanem leży. Nie ma turystów z Polski i Rosji, z zagranicy przyjeżdżają tylko Arabowie, którzy ratują handel w Zakopcu — powiedział. A mnie rzuciło się w oczy jedno: w Pieninach leje jak z cebra, wszyscy kryją się pod dachami, a Arabowie łażą bez parasoli, bez płaszczów przeciwdeszczowych itd. Arabskie dzieci biegają jak oszalałe i cieszą się z deszczu, ocierają się o mokre liście drzew. Czyste szczęście — powiedział nam jeden z polskich turystów, który wybrał się na weekend w Pieniny.
Szejk z Dubaju wydał majątek w Zakopanem na... krówki
Słowa zakopiańskich przedsiębiorców nieustannie się potwierdzają. Interia opisała przypadek jednego z arabskich gości na Podhalu, szejka z Dubaju, który wydał ogromną sumę na zakupach w Tatrach. Mężczyzna zakupił u lokalnego sprzedawcy krówki za... 2500 złotych. Jak zrelacjonował przedsiębiorca, cukierki kazał zapakować do kilka odrębnych pakunków i każdy z nich wręczył swoim żonom.
— Pewnego dnia przyszedł do nas szejk z żonami, było ich kilka — powiedział pan Arek ze sklepu z pamiątkami na Krupówkach w rozmowie z Interią. — Kupił krówki za 2,5 tysiąca złotych. Poprosił o zapakowanie cukierków do oddzielnych torebek i każdej z żon wręczył jedną — dodał.