Misiowej afery ciąg dalszy. Sprawą zainteresowało się miasto Zakopane
Na razie na Krupówkach działają dwa białe misie – jeden legalny, drugi nielegalny. "Prawdziwy" miś to pan Marek Zawadzki, który od wielu lat pozuje do zdjęć z turystami przy Oczku Wodnym. Ten, który nie ma pozwolenia, a który zapoczątkował ogólnopolską aferę ma za to dwóch nielegalny towarzyszy – brunatnego misia i Kubusia Puchatka. Co na to osoby związane z Zakopanem? Rady miejski Tymoteusz Mróz uważa, że jeśli misiek będzie opłacany przez miasto, nie będzie mógł żądać pieniędzy za zdjęcie.
- Moim pomysłem na uleczenie tej sytuacji jest stworzenie miejskiego stanowiska białego misia, które byłoby kontrolowane przez miasto. Osobę, która wykonywałaby taką honorową, zaszczytną funkcję miasto Zakopane powinno zrekrutować. Powinna ją wykonywać według określonych zasad. Miasto powinno zapewnić odpowiednią pensję, a zdjęcia z misiem w najgorszym wypadku mogłyby się wiązać z dobrowolnym datkiem - mówi w rozmowie z nami Tymoteusz Mróz.
- Oficjalnie miśkiem zakopiańskim jestem o 2016 roku. Już normalnie opadły mi ręce, jak żem to wszystko usłyszał, co się stało na Krupówkach. Tamten misiek robił, co chciał, myślał, że Krupówki są jego, tak że narobił trochę wstydu nam, góralom. To wszystko spadło na górali, że jesteśmy pazerni, że my to tylko "dutki". Jest mi z tego powodu bardzo przykro, bo my-górale, całe życie ciężko pracowaliśmy na to, żeby coś mieć - mówi nam pan Marek Zawadzki, "prawdziwy" miś.
- Ten pan, nielegalny biały miś z filmu, nie ma nic wspólnego z miastem i na pewno takiej funkcji nie powinien wykonywać. Są inni ludzie, którzy też pełnią funkcję białego misia, ale w sposób należyty, nikogo nie nagabując i myślę, że miasto powinno po prostu takich ludzi zrekrutować - dodaje radny Tymoteusz Mróz.
Co o misiowej aferze uważa burmistrz Zakopanego?
- Ci, którzy spełnili pewne warunki, mają od nas pozwolenie. Oni zachowują się przyzwoicie. Specjalnie w uchwale parku kulturowego na Krupówkach podjęliśmy, że misiek może być naszym symbolem - mówi Leszek Dorula.