Dramat na Podhalu. Mały Karol uciekł od rodziny adopcyjnej
O tej bulwersującej sprawie napisał Onet. Do jednego z domów we wsi Ząb zapukał zapłakany i głodny chłopiec. Uciekł z domu, który znajduje się 7 km dalej, we wsi Skrzypne. Chłopiec zdecydował się na taki krok po tym, jak po tym, jak po raz kolejny został pobity. Ludzie, do których zapukał mały Karol, wezwali na miejsce policję. Funkcjonariusze zaopiekowali się chłopcem i zabrali go do Szpitala Powiatowego w Nowym Targu, gdzie zrobiono mu obdukcję. Ta wykazała, że chłopiec ma na ciele świeże i stare rany, siniaki i inne oznaki przemocy. Powiadomiono również Sąd Rodzinny w Nowym Targu. Okazało się, że agresorzy, od których uciekł mały Karol są rodziną adopcyjną dla czwórki dzieci.
Polecany artykuł:
Wszyscy wiedzieli, nikt nie reagował
Onet ustalił, że w Skrzypnem dużo osób wiedziało, jaka krzywda dzieje się 11-latkowi. Zdarzało się, że Karol nie przychodził przez dwa lub trzy tygodnie do szkoły, a gdy się zjawiał, był wystraszony i posiniaczony. Ponoć dyrektorka Szkoły Podstawowej w Skrzypnem wraz z jedną z nauczycielek poinformowały o tym kuratorium oświaty, ale sprawa spełzła na niczym.
Spory urzędnicze. Co dalej z rodzeństwem chłopca?
Sąd Rodzinny w Nowym Targu zdecydował o umieszczeniu 11-letniego Karola w placówce zastępczej. Chłopczyk jest już bezpieczny, a sąd i urzędnicy mają zadecydować, co dalej z jego 7-letnim bratem i dwiema siostrami (w wieku 8 i 9 lat). Cytowana przez Onet Aneta Wójcik, dyrektor Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Nowym Targu nie potrafi zrozumieć, dlaczego rodzeństwo Karola nadal przebywa z rodzicami podejrzanymi o znęcanie się nad najstarszym synem. Helena Gach, kierownik Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Szaflarach powiedziała w rozmowie z Onetem, że na razie nie ma przesłanek, aby dzieciom groziło coś złego. Zapewnia, że dom codziennie odwiedza powołany asystent rodziny oraz pracownik socjalny.