Droższych biletów nie będzie, ale będą za to cięcia inwestycji i kredyt. Władze Krakowa zdradziły w jaki sposób chcą odrobić straty budżetowe będące wynikiem pandemii koronawirusa. Na samej komunikacji miejskiej miasto straciło aż 140 milionów złotych, to jest 5 procent całego miejskiego budżetu. Pierwszym bandażem na krwawiącą ranę mają być oszczędności w inwestycjach.
Schodzą te inwestycje o mniejszym charakterze, takie jak na przykład jeden remont żłobka, remonty parków, dróg czy zmniejsza się zakres pewnych remontów. Nie są to natomiast całe duże inwestycje, bo te główne, strategiczne mają już od lat podpisane umowy - uspokaja Wiceprezydent Krakowa Andrzej Kulig.
Prezydent jednak nie kryje, że to nie wystarczy. Żeby utrzymać dotychczasowe działanie miasta trzeba będzie się zadłużyć. Jak bardzo? Tego jeszcze nie wiadomo.
Wysokość kredytu będzie warunkowana ostateczną wielkością dziury [budżetowej - dop. red.]. Dzisiaj jeszcze nie potrafimy określić docelowo tej dziury. Mówi się o drugiej fali pandemii. Nikt z nas nie potrafi powiedzieć czy ona będzie, czy jej nie będzie i w jaki sposób ona będzie wpływała na funkcjonowanie miasta - dodaje Wiceprezydent.
Mimo oszczędności jeszcze w tym roku mogą ruszyć dwie duże inwestycje komunikacyjne - przebudowa Alei 29 Listopada oraz tramwaj do Górki Narodowej. Mogą, ale nie muszą.
Prezydent temu zaprzecza, ale według nieoficjalnych doniesień miejscy urzędnicy sondują ewentualne rozwiązania w obszarze biletów na komunikację miejską. Jednym z nich miałoby być utrzymanie dotychczasowych cen biletów, ale skrócenie ich czasu ważności na przykład z 20 minut do 15.