Budda był gościem Żurnalisty
Budda to obecnie jeden z najlepiej rozpoznawalnych polskich youtuberów. Jego zawrotną karierę śledzi w mediach społecznościowych miliony osób. Głównym zainteresowaniem influencera jest motoryzacja, jednak dał się także poznać jako prawdziwy filantrop — o jego działaniach charytatywnych było głośno w całej Polsce. Ostatnio Budda był gościem Żurnalisty. W trakcie wywiadu poruszył kwestię swoich problemów z hejterami. Niedawno youtuber poinformował, że wystosował pozwy wobec osób, które szantażem chciały wyłudzić od niego milion złotych.
— Ja pozywam pewnych ludzi, którzy zagalopowali się z tym wszystkim, żeby doprowadzić do ich stanięcia przed sądem, zmarnowania ich czasu w jeszcze większej ilości, zmarnowania ich pieniędzy za wybudowanie sobie zaplecza prawnego, bo będę ich tam ciągał, ile wlezie. Będzie tam masa moich pełnomocników, w kółko będzie chodzić tam i w kółko będzie to przeciągać i żeby na sam koniec, jeżeli mają pieniądze, to musieli je wypłacić, a ja sobie je przeznaczę albo na to, na co będę chciał, albo na pieski, ale to będą ich pieniądze przeznaczone na coś, na co normalnie by ich nie wydali — powiedział Budda w rozmowie z Żurnalistą.
Budda łamie przepisy drogowe? Youtuber szczerze o swojej pasji
Budda w rozmowie z Żurnalistą zdobył się także na szczerze wyznanie w sprawie swojej pasji do motoryzacji. Został zapytany o nagranie, na którym uchwycono jak jedzie samochodem z prędkością 270km/h. W odpowiedzi przyznał, że "nie jest aniołkiem drogowym" i zdarza mu się łamać przepisy ruchu drogowego. Nie ukrywał jednak, że wspomniane nagranie powstało dawno temu i obecnie nie zdecydowałby się, aby coś takiego na swoim kanale publikować.
— Jechałem 270km/h, jechałem pasem awaryjnym i nagrywałem. Ja nie jestem aniołkiem drogowym, nie będę mówił, że nie. Byłbym hipokrytą, gdybym powiedział, że jeżdżę cały czas zgodnie z przepisami. Czy jeżdżę bezpiecznie niezgodnie z przepisami? Podobno nie istnieje takie stwierdzenie. Jak bym na to spojrzał? Dziś na pewno bym tego nie wrzucił już do internetu, bo takich rzeczy się nie robi w internecie, nie propaguje się ich w internecie. To też były trochę czasy, w których takie rzeczy w internecie gloryfikowano w środowisku motoryzacyjnym, czyli raczej gadało się, jaki to ktoś jest kozak, a dziś się takie rzeczy potępia. W czasie, kiedy ja to wrzuciłem do tego neta, to to był kozak, ale poszedł. Piątki zbijali z tobą na mieście. Tak było w tamtych czasach. Więc jakby środowisko po prostu trochę to akceptowało, a wręcz chciało. Chciało do rozgłosu. Dziś rzucając coś takiego, skazujesz się na lincz — przyznał Budda.