Jak powiedziała PAP Kinga Osuch z krakowskiego schroniska, od początku napaści Rosji na Ukrainę do krakowskiego punktu trafiło 60-70 czworonogów, głównie psów i kotów, ale też świnka morska.
Tylko w nocy i w poniedziałek ze Lwowa, przez Medykę, do Krakowa przyjechało 28 psów i 15 kotów – sześć z tych kotów od razu trafiło tymczasowo do zaprzyjaźnionej fundacji. 18 innych kotów i cztery psy powierzyła krakowskiemu schronisku jedna z uchodźczyń, właścicielka prywatnego schroniska. Dla trzech z tych kotów pracownicy schroniska będą szukać domu. Pozostałe kobieta ma odebrać wtedy, kiedy znajdzie w Krakowie wystarczająco duże lokum dla siebie i kotów.
W krakowskim schronisku są zwierzęta z różnych rejonów Ukrainy. Informacje o potrzebie przygarnięcia bezdomnych i często schorowanych zwierząt rozchodzą się z pomocą organizacji działających na ich rzecz oraz przez media społecznościowe. Niektóre zwierzęta są chore lub ranne, więc zanim znajdą dom, muszą przejść leczenie weterynaryjne. Jeden z czworonogów miał być ogłuszony przez wybuch bomby, jeden ma złamaną nogę.
Transport zwierząt do Polski odbywa się m.in. dzięki bezinteresownej pomocy ludzi oraz dzięki zaprzyjaźnionym organizacjom. W przewożeniu udział biorą inspektorzy Krakowskiego Towarzystwa Ochrony nad Zwierzętami (KTOZ), które prowadzi schronisko.
Część zwierząt pochodzi z terenów pogranicznych.
Takich porzuconych zwierząt jest coraz więcej. W pierwszych dniach wojny ludzie nie chcieli się ewakuować, ponieważ nie wierzyli w szybkie zakończenie konfliktu. Teraz widzą, że wojna może potrwać dłużej – powiedziała Osuch.
W krakowskim schronisku pobyt sfinansowany przez gminę miejską mają tylko zwierzęta z jej terenu. Utrzymanie jednego czworonoga spoza gminy kosztuje 1 tys. zł miesięcznie i taką kwotę KTOZ musi płacić urzędowi miasta. KTOZ zaapelowało do wszystkich miłośników zwierząt o wsparcie finansowe, aby od wojny uratować jak najwięcej zwierząt.