Kraków. Turystki z Wielkiej Brytanii zaatakowane gazem pieprzowym. "Chcemy ostrzec ludzi"
"Kraków mnie ocalił" pisał kilka tygodni temu jeden z użytkowników serwisu reddit.com, zachwalając pobyt w stolicy Małopolski. Pod jego postem pojawiły się inne pozytywne komentarze dotyczące Miasta Królów. Z całą pewnością do grona entuzjastów nie dołączyłaby 33-letnia Jana Silgale, która w ubiegły weekend przyleciała wraz z przyjaciółkami z Anglii do Krakowa na wieczór panieński młodszej siostry. Po krótkiej wizycie w Polsce mieszkankom Wielkiej Brytanii pozostaną niestety tylko przykre wspomnienia, którymi turystka postanowiła się podzielić z serwisem Liverpool Echo.
Byłyśmy w Polsce przez trzy dni z okazji wieczoru panieńskiego mojej siostry. W sobotę około 22:00 postanowiłyśmy zakończyć rundkę po barach, ponieważ ostatni, w którym byłyśmy, nie przypadł nam gustu. Wtedy wygooglowałyśmy najlepszy klub nocny w Polsce i postanowiłyśmy do niego wstąpić, bo był po drodze do naszego domu - relacjonowała 33-latka.
Kiedy kobiety przechodziły przez Rynek Główny grupa czterech lub pięciu mężczyzn podeszła do nich i odezwała w innym języku. Jeden z nich położył rękę na ramieniu siostry Silgale. Turystki powiedziały mężczyznom, że nie rozumieją, co do nich mówią. Wtedy doszło do ataku:
Wyglądało to tak, jakby użyli pistoletu na wodę, uczucie palenia nie pojawiło się od razu. Nie wiedziałyśmy, co się stało, a potem zaczęło szczypać nas w oczy, nos, usta, ręce, wszędzie - mówiła Jana w rozmowie z Liverpool Echo.
Turystyki po ataku nie mogły otworzyć oczu. Nie wiedziały jakiej substancji użył napastnik, więc pojawiła się obawa, że był to kwas i stracą wzrok. Na szczęście trójka z nich nie została spryskana gazem, więc pomagała poszkodowanym koleżankom dotrzeć do McDonalda, gdzie te przepłukały oczy. Sprawa nie została zgłoszona na policję:
Byłyśmy w innym kraju, nie wiedziałyśmy, jak wrócić do domu, ani jak zgłosić się na komisariat. To było takie przerażające — tłumaczyła Silgale.
33-latka zwróciła także uwagę, że żadna z osób znajdujących się wówczas na krakowskim Rynku nie zareagowała i nie pomogła dziewczynom, które zostały zaczepione i zaatakowane przez nieznajomych. Rozczarowane mieszkanki Wielkiej Brytanii następnego dnia odleciały do Liverpoolu i przysięgły sobie, że już nie wrócą do Polski.
To był nasz pierwszy raz w Polsce i prawdopodobnie ostatni. Nigdy tam nie wrócimy. Nie chciałyśmy nawet kupować magnesów na lodówkę ani niczego, co przypominałoby nam o wycieczce. Ludzie muszą zostać ostrzeżeni, co się z nami stało, bo to było szokujące - zakończyła historię Jana.
