Spis treści
- Youtuber Budda przebywa w więzieniu. Prokurator zdecydował o areszcie tymczasowym
- Youtuber Budda miał przekazać domy dla osób poszkodowanych powodzią
- Powodzianie zostali z niczym. Po zatrzymaniu Buddy obiecane domy do nich nie trafią
- Budda nie kupił domów dla powodzian? Na jaw wyszło, że to nie on jest właścicielem
Youtuber Budda przebywa w więzieniu. Prokurator zdecydował o areszcie tymczasowym
Na skutek akcji dużej CBŚP w poniedziałek, 14 października Kamil L., znany w sieci pod pseudonimem Budda został zatrzymany wraz z grupą dziewięciu osób. To był prawdziwy szok dla jego fanów i fanek, ponieważ dotychczas youtuber był postrzegany jako przykład odpowiedzialnego influencera, który zamiast w afery woli angażować się w akcje charytatywne. Długo także zapowiadał swoje odejście z Internetu, którym zwieńczeniem miała być ostatnia duża loteria z luksusowymi nagrodami. I to właśnie tą działalnością zainteresowały się służby. Grupie postawiono zarzuty dotyczące kierowania i udziału w zorganizowanej grupie przestępczej, której celem miało być popełnianie przestępstw karno-skarbowych, związanych z organizowaniem uczestnictwa w grach losowych, wystawianiem nierzetelnych, poświadczających nieprawdę faktur VAT oraz praniem brudnych pieniędzy.
Youtuber Budda miał przekazać domy dla osób poszkodowanych powodzią
We wrześniu przez południową Polskę przetoczyła się potężna powódź, wywołana niżem genueńskim. W jej wyniku niektóre miasta zostały doszczętnie zalane przez wodę i zrujnowane. Mieszkańcy i mieszkanki Lądka-Zdroju, Kłodzka czy Jeleniej Góry zostali pozbawieni dorobku całego życia. Na tę niezwykłą tragedię szybko zareagował youtuber Budda, który zadeklarował przekazanie kilku niewielkich, kontenerowych domów, gotowych do zamieszkania od razu, aby osoby najbardziej dotknięte katastrofą mogły zacząć od nowa. Zostały one umieszczone w Paczkowie na stadionie miejskim.
Powodzianie zostali z niczym. Po zatrzymaniu Buddy obiecane domy do nich nie trafią
W ogromnym potrzasku znalazły się osoby, do których trafić miały domy obiecane przez Buddę. O tym problemie poinformowała pani Iwona w rozmowie z Nową Trubyną Opolską. Kobieta przyznała, że miała być jedną z beneficjentek. W tym calu zakupiła działkę za 150 tys. złotych i przyłączyła prąd i wodę, aby móc postawić na niej dom. Niestety, ze względu na aresztowanie youtubera, do przekazania domów nie dojdzie. Pani Iwona dodaje, że wierzy, iż Budda nie zrobił tego celowo, ponieważ do ostatniego dnia przed zatrzymaniem miała kontakt z jego przedstawicielem, a wszelkie szczegóły były dograne. Obecnie jednak została z niczym. Nie ma ani domu, ani pieniędzy.
— Od tego czasu kupiłam działkę gruntową, która kosztowała 150 tys. zł. Uzbroiłam ją w prąd, wykonałam przyłącz kanalizacyjny, wykopałam studnię. Za 30 tys. zł wybudowałam betonową płytę, dopasowaną wymiarami pod dom od Buddy — powiedziała pani Iwona na łamach Nowej Trybuny Opolskiej. — Jestem przekonana, że Budda i jego współpracownicy nie chcieli mnie oszukać. Chcieli podarować mi ten dom. Mieliśmy kontakt dosłownie do ostatniego dnia. Dom byłby mój, zabrakło jednego dnia. Niestety, znalazłam się teraz w bardzo trudnym położeniu. Nie mogę przewieźć mobilnego domu na swój teren, bo nie jestem jego właścicielką. To byłaby kradzież. Myślę, że nie mogę nawet podpisać listu przewozowego i zlecić komuś transportu na mój koszt — twierdzi kobieta.
Budda nie kupił domów dla powodzian? Na jaw wyszło, że to nie on jest właścicielem
Wokół akcji wsparcia powodzian przez Buddę pojawia się coraz więcej kontrowersji. Nowa Trybuna Opolska wskazała, że to nie on jest właścicielem domów. Zapłacić za nie miał Adam U., członek firmy Influi, odpowiedzialnej za dystrybucję e-booków Buddy, jeden z zatrzymanych w akcji CBŚP. To on miał koordynować całą akcję przekazania domów dla powodzian.
— Cały czas miałam telefoniczny kontakt z Adamem U. z wydawnictwa Influi. On jeszcze w piątek 11 października zapewniał mnie, że wszystko jest gotowe do transportu na moją działkę. Przyjechali do mnie nawet piloci z firmy transportowej, żeby sprawdzić warunki na działce. Adam U. zapewniał mnie, że dom przyjedzie do mnie w poniedziałek albo we wtorek. Zapewniał też, że przywiezie jednocześnie dokumenty, potwierdzające darowiznę domu na moją rzecz. Od tego czasu jednak Adam U. nie odbiera telefonu — powiedziała pani Iwona na łamach Nowej Trybuny Opolskiej.