W miniony poniedziałek informowaliśmy o dwóch ławkach, które pojawiły się w parku na Krzemionkach. Zakupił i je postawił bez zgody urzędników Mateusz Jaśko, aktywista z "Co jest nie tak z Krakowem". Cała akcja kosztowała około tysiąca złotych. Dodajmy, że mieszkańcy już wcześniej prosili urzędników o postawienie kilku ławek i koszy na śmieci w parku. Jak podawali aktywiści, ZZM odmówił, tłumacząc m.in., że nie ma funduszy na ten cel.
Inicjatywa Jaśko nie spodobała się urzędnikom.
Te ławki tam znaleźć się nie mogły. I nie jest to tylko wyłącznie kwestia pieniędzy, ale kwestia przede wszystkim pewnych formalności. Przede wszystkim nie było to z nikim uzgodnione. Te ławki znajdują się tam nielegalnie - mówi Katarzyna Przyjemska-Grzesik z Zarządu Zieleni Miejskiej w Krakowie.
Zwróćmy uwagę na to, że gdyby to robiło miasto to koszty transportu prawdopodobnie by odpadły. Po pierwsze miasto ma swoje samochody, po drugie przy większej ilości ławek producent by sam je przywiózł. A poza tym te ławki powinny wyjść dużo taniej - mówi Mateusz Jaśko.
Sprawą zajmie się teraz prokuratura. Co dalej z ławkami? Możliwe, że zostaną w najbliższym czasie usunięte z parku. Katarzyna Przyjemska-Grzesik podkreśla, że mamy przede wszystkim do czynienia z miejscem pamięci KL Plaszow. "Lekceważenie tego nie jest do końca dobre, bo wprowadza mieszkańców w błąd."
Z tego co wiem, zostało złożone doniesienie do prokuratury. Natomiast jaki los dalej tych ławek będzie, szczerze mówiąc nie wiem. Myślę, że jest to po stronie konserwatora, aby tę kwestię rozstrzygnąć - mówi Katarzyna Przyjemska-Grzesik z Zarządu Zieleni Miejskiej w Krakowie.