Majówka nie dla każdego jest czasem na odpoczynek. Przekonali się o tym mieszkańcy krakowskiego osiedla
Mieszkańcy jednego z krakowskich blokowisk, którzy zaplanowali odpocząć w majówkę we własnych mieszkaniach, przekonali się na własnej skórze, jak uciążliwi potrafią być sąsiedzi, którzy, nie zważając na swoje otoczenie, postanowili odreagować problemy życia codziennego za pomocą hałaśliwych imprez. Niestety, niektórzy nie potrafią zachować umiaru i przenoszą huczne świętowanie na balkony, co sprawia, że ich głośnych rozmów, a niekiedy też kłótni, muszą mimowolnie wysłuchiwać chcący odpocząć sąsiedzi.
Pani Barbara, jedna z mieszkanek bloku na krakowskim osiedlu, w rozmowie z Wirtualną Polską przyznaje, że rejon, w którym mieszka uchodził za bardzo spokojny, ale wszystko zmieniło się, kiedy do jednego z mieszkań przeznaczonych na wynajem wprowadziła się grupa hałaśliwych studentów.
– Co tam się dzieje, to ja wolę nie myśleć! Mieszka tam chyba trzech chłopaków. Co chwilę urządzają jakieś imprezy, zapraszają dziewczyny. Nieraz o 1 lub 2 w nocy słyszę całą grupę schodzącą po klatce i śmiejącą się wniebogłosy – relacjonuje w rozmowie z WP pani Barbara.
Krakowianka podkreśla, że zdarzają się nawet imprezy, które rozpoczynają się jednego dnia wczesnym wieczorem, a kończą dopiero dwa lub trzy dni później o 9 rano. Kobieta próbowała zwracać hałaśliwym studentom uwagę, ale w odpowiedzi usłyszała, żeby „do nich kiedyś wpadła”.
Inna z mieszkanek blokowiska, pani Grażyna, ma z kolei problem z sąsiadami z mieszkania obok, którzy wychodzą na balkon, aby popijać piwo, a często prowadzą tam kłótnie, których muszą wysłuchiwać inni lokatorzy. Zdarzają się też sytuacje niezręczne, jak np. sąsiad stojący na balkonie i sączący piwo w samych slipach.
– Moi sąsiedzi mają w zwyczaju przenosić kłótnię z mieszkania na balkon. Czasem aż korci mnie, by podejść i coś skomentować. Słyszałam już o problemach z dziećmi, teściową i okropnym szefie w pracy. Czekam tylko, aż zaczną narzekać na mnie, bo chyba nie zdają sobie sprawy, że to wszystko słychać – uskarża się w rozmowie z WP pani Grażyna.
Problemy z sąsiadami ma też pani Dominika. Właściciele mieszkania naprzeciwko urządzili sobie na balkonie graciarnię. Jak przyznaje, wystawiają tam co popadnie, od mopów i mioteł po zużyty sprzęt. Ma też nie najlepsze doświadczenia z innymi sąsiadami, którzy notorycznie palą papierosy, a nieprzyjemna woń dymu dostaje się do jej mieszkania.
– Smród niesie się po całym bloku. Cały czas wystawiają głowę przez okno i kopcą - jeden po drugim. Niestety mieszkają tak blisko, że wszystkie zapachy przedostają się do mojej kuchni. Prawie nigdy nie mogę uchylić okna – mówi w rozmowie z WP pani Dominika.
Jednak nie tylko głośne imprezy i niekomfortowe sytuacje balkonowe stanowią problem dla mieszkańców krakowskiego osiedla. Miejscowi też problemy z miejscami parkingowymi, które są zajmowane przez przyjezdnych. Każdy mieszkaniec bloku ma przypisane jedno miejsce parkingowe, ale zdarza się, że nie może pozostawić na nim swojego samochodu, bo zostało zajęte przez kogoś z odwiedzających. Niektórzy parkują nawet na chodnikach, co utrudnia mieszkańcom poruszanie się po osiedlu. Zdarza się, że pojazdy są pozostawiane nawet na zakazie postoju.
– Na naszej sąsiedzkiej grupie co chwila ktoś wrzuca post z informacją, że jego miejsce zostało zajęte. Niestety goście, zamiast skorzystać z komunikacji miejskiej, przyjeżdżają pod blok samochodem. Najpierw krążą przez 10 minut pod oknami, tworząc straszny hałas, a potem stają wzdłuż krawężników, na chodnikach lub zajmują czyjeś miejsce – opisuje parkingową samowolkę w rozmowie z WP pani Ilona.