Gmina Kraków i PKP nie mogą się dogadać w sprawie dokończenia przebudowy wiaduktu nad ulicą Prądnicką. Kolejarze zgodnie z umową zobowiązali się przywrócić układ drogowy pod wiaduktem do stanu pierwotnego, czyli dwupasmówki. Miasto jednak chce aby utrzymać tam taki układ jak obecnie: po jednym pasie ruchu w obu kierunkach dla aut a reszta dla pieszych i rowerzystów.
To się niestety wiąże z dużo większym zakresem prac. Również z dużo większym zakresem prac pod ziemią, nie tylko jeżeli chodzi o samą nawierzchnię, no i również z koniecznością zmiany pozwolenia na budowę - mówi rzecznik PKP PLK Piotr Hamarnik.
Urzędnicy krakowscy jednak są nieugięci, bo nie widzą sensu robienia czegoś tylko po to, aby później znowu to rozkopać.
Możemy albo teraz jeszcze zaczekać chwilę i mieć przejazd, który będzie potencjalnie dla wszystkich uczestników ruchu i będzie przyszłościowy, albo możemy wylać tam z powrotem asfalt, po czym go skuwać, potem tworzyć kolejną inwestycję i przejazd znowu będzie zablokowany przez jakiś czas - mówi Sebastian Kowal z Zarządu Transportu Publicznego.
Strona miejska zadeklarowała, że sama wykona prace, które PKP musiałoby wykonać aby dostosować drogę pod wiaduktem do odpowiedniego standardu. Ten argument kolejarzy jednak nie przekonał.
Obie strony zapewniają, że szukają kompromisu a termin zakończenia inwestycji oddala się w czasie. Do kiedy? Nie wiadomo. Pierwotny termin oddania inwestycji był wyznaczony na jesień ubiegłego roku.