Kinga Rusin w podróży. Dziennikarka jest aktywna w mediach społecznościowych
Kinga Rusin zaczęła swoją karierę dziennikarską w 1993 roku w TVP, najpierw jako prezenterka, a potem jako redaktorka Telexpressu. W późniejszych latach była związana z telewizją TVN, gdzie pracowała aż do 2020 roku. Wówczas Rusin zdecydowała się zniknąć z wizji i skupić na rozwoju swojej marki kosmetycznej Pat&Rub. Możliwość pracy zdalnej spowodowała, że dziennikarka zaczęła spełniać swoje marzenie o dalekich i długich podróżach, prowadząc niejako nomadzki styl życia. Raz na jakiś czas Rusin pojawia się bowiem w Polsce, ale na ogół przebywa poza krajem, co można wywnioskować z jej postów i relacji na Instagramie. Zgodnie z ostatnimi doniesieniami obecnie dziennikarka wraz ze swoim partnerem adwokatem Markiem Kujawą przebywają w Peru, gdzie para przeżyła chwile grozy.
Niebezpieczna sytuacja w Peru. Kingę Rusin dopadła choroba
Kilka dni temu Kindze Rusin udało się dotrzeć na wysokość 4910 m.n.p.m. na przełęczy wulkanów w Peru. Niestety tę wędrówkę dziennikarka mocno odczuła. We wpisie na Instagramie sama przyznała, że spędziła na miejscu za dużo czasu, co zaowocowało symptomami choroby wysokościowej. Rusin tak opisuje tę niebezpieczną i na pewno bardzo niekomfortową sytuację:
Czułam jakby zaciskała się na mojej głowie obręcz, ból stał się nie do zniesienia, w nogach i rękach pojawiło się mrowienie. Ból nie chciał przejść nawet, kiedy żułam liście koki.
Jednocześnie dziennikarka zapewniła, że wcześniej pilnie przygotowywała się do wypraw. Niestety nic to nie dało i w pewnym momencie podczas zjazdu z przełęczy Rusin straciła przytomność:
Przygotowaliśmy się wcześniej na chorobę wysokościową. Na dwa dni przed wyprawą zaczęliśmy brać diuramid na obniżenie ciśnienia wewnątrzczaszkowego. Kupiliśmy też lokalne ziołowe leki, tlen w spray’u i cały ogromny worek liści koki, które Indianie żują tu non stop. Nic nie pomogło. Kiedy zjechaliśmy z przełęczy na ok. 4000 m n.p.m. jakby mi odcięło prąd - odleciałam, zapadłam w sen. Chyba teraz rozumiem, co się dzieje z himalaistami, kiedy na dużych wysokościach zasypiają i dosłownie jest im wszystko jedno - napisała Rusin.
Choroba Kingi Rusin. Kto pomógł dziennikarce?
Na szczęście Kinga Rusin mogła liczyć na pomoc miejscowych, którzy zaopiekowali się nią w hotelu, podając jej herbatę z lokalnej rośliny - munii. Pomocne okazało się też wdychanie spirytusu salicylowego. W następnym wpisie dziennikarka poinformowało, że dochodzi już do siebie, więc wkrótce pojawią się zapewne jej kolejne relacje z podróży do kraju Inków.