Inflacja w Polsce może dojść nawet do 19%
Podczas konferencji prasowej szef banku centralnego stwierdził, że w najbliższych miesiącach inflacja najprawdopodobniej pozostanie nadal wysoka, a na początku przyszłego roku: w styczniu, lutym może jeszcze nieco wzrosnąć, co będzie wynikało z zapowiadanych zmian w tarczy antyinflacyjnej.
- Przewidujemy, że inflacja osiągnie swój szczyt w styczniu lub w lutym (2023 roku), a od marca będzie spadać. Czy zostanie przekroczone 20 procent? Trzymam się naszych analiz i wynika z nich, że nie ma przekroczenia 20 proc., ale 19 proc. – już tak - poinformował Adam Glapiński, Prezes Narodowego Banku Polskiego
Polecany artykuł:
Przypomnijmy, że inflacja w Polsce jest obecnie najwyższa od marca 1997 roku. Główny Urząd Statystyczny podał, że w październiku 2022 wyniosła 17,9%. W przyszły poniedziałek, 14 listopada NBP ma opublikować projekcję inflacji.
Prezes NBP dodał także, że wszystkie prognozy, w tym projekcja wskazują, że dalsze spowolnienie aktywności polskiej gospodarki w kolejnych kwartałach jest pewne i znaczące. Wskazał jednak, że jeszcze w przyszłym roku inflacja obniży się do poziomów jednocyfrowych.
- W ostatnim kwartale osiągnie ok. 8 proc., będzie jednocyfrowa. W każdym kolejnym kwartale inflacja będzie niższa i z tą tendencją dojdziemy do wiązki celu inflacyjnego w 2025 roku – powiedział Glapiński.
Adam Glapiński o tym, kiedy inflacja zacznie spadać. Czy prognozy prezesa NBP się sprawdzają?
Na ten temat wypowiedział się ostatnio sam prezes PiS, Jarosław Kaczyński.
- Przyznaję uczciwie, że się przedtem nieco mylił, był zbyt optymistyczny. Co nie oznacza, że jego działania miały jakiś wpływ na inflację, bo to jest absolutne kłamstwo. Ale on twierdzi, że to wygaśnie mniej więcej, w sensie, że nie będzie się zwiększać, już około połowy przyszłego roku, a później zacznie wyraźnie spadać, aż do inflacji niskiej - powiedział o Adamie Glapińskim i jego działaniach Jarosław Kaczyński.
Okazuje się zatem, że spadek inflacji, którego można spodziewać się dopiero za mniej więcej rok, zostanie poprzedzony jej pikiem, a co za tym idzie, jeszcze większym osłabieniem polskiej gospodarki.