To jest zamydlanie ludziom oczu, którzy nie znają się na prowadzeniu działalności. Niby coś tam dostaniemy, ale tak naprawdę to jest niewiele. To jest po prostu żart z przedsiębiorców, bo wsparcie od rządu dostały tylko banki. Bardziej się nam opłaca zwolnić pracowników by utrzymać firmę, niż dostać 5 tysięcy, które jest marginalnym wsparciem - mówią uczestnicy strajku.
Przedstawiciele biznesu zebrali się w południe na Placu Matejki i przy dźwiękach klaksonów krążyli po okolicznych ulicach, przy których zlokalizowana jest między innymi siedziba wojewody.
Strajkujący przedsiębiorcy domagają się od rządu zwolnienia z płacenia składek na ZUS, podatków PIT i CIT, a także szybszego zwrotu podatku VAT.
Analogiczny protest odbył się w południe w Warszawie. Jego organizatorem był Paweł Tanajno, niezależny kandydat na prezydenta RP.