Mieszkańcy Kącika sami chcieli postawienia jednego znaku zatrzymywania się i słupków przy wyjazdach z posesji, by parkujący ich nie blokowali. Gdy jednak miasto zaproponowało projekt zmian, byli w szoku. O wyjątkowej nadgorliwości urzędników mówi Agnieszka Wantuch, radna dzielnicy.
Jakież było moje zdziwienie, jak sąsiad jadąc rano do pracy dzwoni i mówi: słupkują Chodowieckiego! Ja mówię, że to fajnie, bo mają postawić słupki tylko przy wyjazdach z posesji, by parkujący ich nie blokowali na łukach. Przeszłam kilka metrów. Okazuje się, że słupkują całą długość ulicy, nie pytając nikogo, czy my chcemy te słupki, czy nie.
Wantuch zwraca też uwagę, że słupki będą znacznie zawężały chodniki, bo według przepisów muszą stać minimum pół metra od krawędzi jezdni. "To dopiero projekt, jeszcze niczego nie słupkujemy" - przekonuje z kolei Michał Mikołajczyk, dyrektor jednostki Miejski Inżynier Ruchu przy krakowskim magistracie.
To są dopiero propozycje. Ta przesłana propozycja zmiany w organizacji ruchu nie może, oczywiście, zawierać takiego miejsca, gdzie chodnik jest zawężony. To jest ewidentna korekta. Projekt będzie sprawdzany. Jeżeli rada dzielnicy lub mieszkańcy będą mieli jakieś uwagi lub spostrzeżenia, będziemy starać się wziąć je pod uwagę.
Problem w tym, że część słupków na Cichym Kąciku już stanęła, a to dlatego, że prace rozbite są na kilka projektów. Teraz mieszkańcy chcą już tylko tego, by biało-czerwonych pachołków nie wyrosło więcej.