Dzień Wszystkich Świętych, który przejdzie do historii i katastrofa, której można było uniknąć. Decyzja rządu by zamknąć cmentarze przyszła zdaniem kwiaciarzy z Cmentarza Rakowickiego o wiele za późno. Teraz ponoszą straty, które trudno oszacować. Niektórzy już myślą o zmianie zawodu.
Wczoraj staliśmy do późna. Liczyliśmy, że coś zejdzie. Dzisiaj też przyjechaliśmy no bo nie mamy co z tym zrobić. Nie będziemy przecież wyrzucać ładnych kwiatków - mówi jeden z kwiaciarzy - jakby ta informacja przyszła nawet w piątek rano to też ludzie by wiedzieli, że muszą przyjść i nie mogą zostawiać tego na sobotę czy niedzielę, a jakby tydzień wcześniej była to by w ogóle handel się rozłożył na cały tydzień po równo i nie byłoby takiej sytuacji kryzysowej - dodaje.
Sytuacja jest tak zła, że niektórzy przedsiębiorcy nie są w stanie powstrzymać emocji.
Teraz czynsz mi wyjdzie razem z miejscem dodatkowo około sześciu tysięcy złotych. Skąd ja mam na to wziąć? Jak mam to zapłacić? A za towar? Za to wszystko? Nie wiem co mam zrobić. Nie wiem co mam myśleć o tym wszystkim - mówi ze łzami w oczach inna kwiaciarka.
Krakowianie przychodzą w okolice cmentarzy i kupują kwiaty do swoich domów, żeby chociaż trochę wspomóc przedsiębiorców.
Premier Mateusz Morawiecki ogłosił w sobotę około południa w mediach społecznościowych skup interwencyjny kwiatów i innych roślin sprzedawanych w dniach zamknięcia cmentarzy. Mają się tym zajmować Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa oraz Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa.