Turystka kupiła "podhalańską żurawinę" od górali. Później nie mogła uwierzyć w to, co zobaczyła
"Tygodnik Podhalański" opisał przypadek jednej z turystek ze Szczecina, która w ostatnim czasie udała się na wycieczkę do Zakopanego. Kobieta podczas wizyty pod Gubałówką zdecydowała się na zakup "naturalnej podhalańskiej żurawiny". Oczywiście jej cena była adekwatna do miejsca, w którym sam produkt był sprzedawany. I nie byłoby w tym nic złego, bowiem turyści zdążyli się przyzwyczaić, że w Zakopanem za tego typu produkty trzeba trochę zapłacić. Zazwyczaj szła jednak za tym określona jakość. Jednak nie tym razem...
"Naturalna podhalańska żurawina" niewiele miała wspólnego ze swoją nazwą. Okazało się, że w słoiku umieszczono żurawinę produkowaną seryjnie przez jedną z polskich firm. Jej cena w sklepach wynosi niespełna 10 złotych. Tymczasem pod Gubałówką produkt pod chwytliwą nazwą "naturalna podhalańska żurawina" został sprzedany kilkukrotnie drożej.
Już nie pamiętam nawet ile zapłaciłam. Zachęciła mnie nazwa: "naturalna podhalańska żurawina". Słoik był pięknie oklejony i obwiązany materiałem, wyglądał na ekologiczny. Byłam przekonana, że zakupiłam eko-produkt, regionalny spod Tatr - mówi turystka, cytowana przez "Tygodnik Podhalański".
Cała sytuacja związana z oszukaną klientką ze Szczecina mocno rozdrażniła internautów, którzy dali upust swojemu niezadowoleniu w komentarzach. "Tak się traci klientów i szacunek", "No to chyba atak po góralsku", "Szkoda, że dzisiejsi górale nie mają honoru" - czytamy w komentarzach. I trudno się z nimi nie zgodzić.
Górale "oszukują" turystów? Klienci muszą być czujni podczas zakupów
Jak widać podczas zakupów regionalnych produktów trzeba być bardzo ostrożnym. W mediach nie brakuje bowiem informacji również o "regionalnych oscypkach", które finalnie okazują się podróbkami serów, za które lokalni sprzedawcy wołają sobie horrendalne pieniądze. Handlarze jak widać nie mają żadnych skrupułów przed oszukiwaniem klientów.