Sylwestrowy weekend na Podhale ściągnęły tłumy. Według szacunków policji do Zakopanego i okolicznych miejscowości zjechało nawet 100 tysięcy osób. Niestety nie obyło się bez incydentów. Jak zaznaczył rzecznik zakopiańskiego policji, dochodziło do licznych awantur i bójek z udziałem turystów, którzy przesadzili z alkoholem.
Do niebezpiecznego zdarzenia doszło w noc Sylwestrową na Krupówkach. Dwóch mężczyzn zaatakowało policjanta butelką. Usłyszeli już oni prokuratorskie zarzuty. Za atak na funkcjonariusza grozi im do 5 lat więzienia. W sumie policja w powiecie tatrzańskim przeprowadziła 452 interwencje, wylegitymowano 892 osoby, zatrzymano 29, w tym 14 do wytrzeźwienia, a 15 przyłapano na gorącym uczynku przestępstwa.
Okazuje się jednak, że nie tylko alkohol, bójki czy rozboje są problemem na Podhalu. Turyści w Zakopanem nie przestrzegają też obostrzeń sanitarnych. Podczas ostatniego weekendy tysiące osób bawiło się, jakby pandemii nie było. Mało kto pod Tatrami zakłada maseczki w sklepach czy hotelach. Jak mówią w rozmowie z naszym reporterem mieszkańcy Zakopanego:
"Turysta nie odczuwa żadnej pandemii. Pandemię chyba zostawił w swojej miejscowości. High life, wszystko wolno. W Biedronce, jak Pani upomni o maseczkę, to strzela drzwiami obrażony"
"Sam byłem świadkiem rozmowy telefonicznej jednego z gości hotelowych stojącego tuż przy recepcji, dzwoniącego do bliskiej osoby i krzyczącego: Szwagier przyjeżdżaj, tu nie trzeba nosić maseczek!"
Zaskoczony takim obrotem spraw jest lekarz Jerzy Troczek.
Wiem, rozmawiam z pacjentami, że u siebie na Śląsku, w Warszawie, czy też w innych miastach noszą maseczki, a przejeżdżając tutaj, zapominają, bo... nikt nie nosi tutaj maseczek - mówi lek. Jerzy Toczek, koordynator akcji szczepień w powiecie tatrzańskim.
Dodajmy, że we wtorek, 4 stycznia w Polsce odnotowano 11 670 nowych zakażeń koronawirusem, zmarły 433 osoby z COVID-19. W Małopolsce potwierdzono dokładnie 1122 przypadki.