Sprawa Buddy. Czy influencer skomentuje aferę?
14 października ub. roku polskim internetem wstrząsnęła wiadomość o zatrzymaniu, a następnego dnia - o aresztowaniu Buddy, jednego z najpopularniejszych youtuberów w naszym kraju. Prokuratura przedstawiła Kamilowi L. zarzut kierowania grupą przestępczą, której celem było popełnienie przestępstw karno-skarbowych związanych z organizowaniem uczestnictwa w grach losowych, wystawianie nierzetelnych, poświadczających nieprawdę faktur VAT oraz pranie brudnych pieniędzy. Influencer trafił do zakładu karnego w Nowogardzie, gdzie spędził ponad dwa miesiące. 23 grudnia opuścił areszt po wpłaceniu poręczenia majątkowego w wysokości dwóch milionów złotych.
Po wyjściu na wolność Budda powrócił do mediów społecznościowych, ale nie zdecydował wydać się żadnego oficjalnego oświadczenia. Wręcz odwrotnie: pozwalał sobie wyłącznie na lakoniczne komentarze i sugestywne filmy, a te rozgrzewały internet. W sieci opublikował m.in. nagranie, jak odbiera zarekwirowane przez policję luksusowe samochody. Wiele jego działań było odczytywane jako wyraz bezczelności, o czym pisaliśmy w innym materiale. Czy internauci w podobny sposób odbiorą wspomnienie, jakim podzielił się Budda na kanale nadawczym na Instagramie 13 lutego? Okazało się, że ta data jest ważna dla influencera.
Budda o areszcie. "Kibli nie ma tylko dziury w ziemi"
W czwartek, 13 lutego na kanale nadawczym Przekaz Ojca VATeusza Budda napisał, że właśnie tego dnia przypada pierwsza rocznica jego pobytu w dubajskim areszcie. Youtuber został zatrzymany w Emiratach Arabskich za ekstremalną jazdę samochodem i driftowanie:
Z aresztu w Emiratach wyszedłem po tym, jak mnie zawinęli za skoki Rolls Royce'm na wydmach (he he, z 1,5 m nad ziemią szedł) i zrobienie ronda McLarenem (podpuścili mnie trochę). Nie polecam więzień w Emiratach - kibli nie ma, tylko dziury w ziemi i towarzystwo... specyficzne. No, to tak w ramach nostalgicznych wspominków" - napisał Budda i dołączył zdjęcie "skaczącego" auta na stories.
W relacjach Kamil L. opublikował również fotografię z pokoju, w którym przebywał podczas zatrzymania. W pomieszczeniu wraz z Buddą znajdowało się dwóch innych mężczyzn. Jak opisał influencer, jeden z nich trafił do tymczasowego aresztu z powodu lewego paszportu i spędzał już tam jedenasty dzień. Inny siedział już ósmą dobę. Natomiast Buddzie udało się opuścić pokój już po 6 godzinach. Do całej sytuacji odniósł się w swoim stylu:
Nie róbcie rond w Dubaju, jeśli mogę coś poradzić - napisał na zdjęciu.