Kraków. Interwencja KTOZ pod Wawelem
Smocza Jama to jaskinia krasowa w obrębie zrębu Wawelu. Wiąże się z nią legenda o Smoku Wawelskim. Właśnie tam od kilku dni widziany był bezdomny kot. Gdy tylko ktoś do niego schodził, zwierzak znikał w podziemnych czeluściach. Zostało to zgłoszone do KTOZ-u, więc inspektorzy szybko przybyli na miejsce, a potem z literacką finezją opowiedzieli o całej interwencji.
Jeden z rycerzy, białym koniem, popędził czem prędzej do zamku, pod jamę Smoka Wawelskiego. Kociak uciekł niestety - jama tak mu się spodobała, za schronienie mu służyła, że nijak opuścić jej nie chciał. Przez dwa dni kolejne, dzielna straż Wawelu, wrota otworem trzymała, cierpliwie czekawszy, aż mały nicpoń podziemia sam opuści. Niestety na darmo, w planach tego nie miał. A tu nowy tydzień zawitał. Z druhem mym, Pawłem, na miejsce ponownie się udaliśmy. Zeszliśmy w czeluść jamy, uzbrojeni po zęby, niczym waleczni rycerze. Poszukiwania kota trwały długo, bezskutecznie jednak. Naraz miauczenie usłyszeliśmy ciche. Skierowaliśmy lampy ogniste w stronę krat - był i on, przerażony i zdezorientowany kociak. Niestety uciekł żwawo na widok dwóch postawnych łapaczy. Wnet pojawił się plan kolejny, klatkę łapkę postawić się należy. Tak też zrobiliśmy: klatkę zostawiliśmy, miejsce opuściliśmy. A nad wszystkim czuwała dzielna straż Wawelu, monitoring obserwująca - relacjonuje inspektor Filip.
Po niecałej godzinie do KTOZ-u dotarła wiadomość: "przestraszony zwierzak skusił się na pozostawione jedzonko, niczym Smok Wawelski na owieczkę". Inspektorzy odebrali kota i należycie się nim zaopiekowali. Otrzymał imię Wawel oraz przydomek - Smoczek.