Gieorgij Staniszewski, student informatyki na UJ relacjonuje, że do napadu doszło, gdy ten opuścił sklep po zrobieniu zakupów urodzinowych dla młodszej siostry.
Tego dnia siostra miała 15. urodziny. Rano poszedłem do sklepu przy ul. Joselewicza po kwiaty i Rafaello. Zrobiłem zakupy w kasie samoobsługowej. Wziąłem paragon, co zawsze robię. Wyszedłem ze sklepu i poszedłem w stronę przystanku na ul. Starowiślnej. Ten pan najpierw mnie uderzył w plecy, nie przedstawił się, zapytałem, o co chodzi? Nie nie odpowiedział. Gdy mnie usłyszał, powalił mnie na ziemię i zaczął zakładać kajdanki. Gdy zacząłem wołać po pomoc, oblał mi całą twarz gazem pieprzowym - mówi.
Z ulicy ochroniarz zaciągnął Gieorgija na zaplecze sklepu, gdzie wulgarnie miał spytać o paragon. Gdy Gieorgij pokazał dowód zakupu, zdjął studentowi kajdanki który poprosił o rozmowę z kierowniczką. Wezwał również policję.
Ani na ulicy, ani na terenie sklepu nikt nie chciał udzielić Gieorgijowi pomocy. Nie udzieliła jej też kierowniczka, gdy 20-latek poprosił o możliwość spłukania gazu z oczu.
Sebastian Gleń, rzecznik małopolskiej policji wyjaśnia, że ochroniarz przypuszczał, że zatrzymuje sprawcę kradzieży.
Miał nie reagować na wezwania do zatrzymania się. Użył kajdanek i gazu i przetrzymał go w pomieszczeniu sklepowym. Okazało się, że to pomyłka - stwierdza.
Gieorgij twierdzi, że napaść miała podłoże narodowościowe.
Gdy usłyszał mój akcent był pewnie przekonany, że z pewnością coś ukradłem, stał się bardziej brutalny, usiadł na mnie, przygniatał kolanem - przyznaje.
Sebastian Gleń wyjaśnia, że ochroniarz może usłyszeć w sumie trzy zarzuty.
Będziemy to prowadzić pod kątem pozbawienia wolności, to przestępstwo zagrożone karą pięcioletniej odsiadki, spowodowania obrażeń ciała. Skonsultujemy z prokuraturą kwestie ew. Przestępstwa na tle narodowościowym - zapowiada.
Oświadczenie sieci Biedronka:
„Od momentu otrzymania pierwszego sygnału gruntownie analizujemy tę sprawę, nadając jej wyjaśnieniu absolutny priorytet. Wyrażamy ubolewanie zdarzeniem, które nigdy nie powinno mieć miejsca, i kierujemy najgłębsze przeprosimy do naszego Klienta. Nie ma i nie będzie naszej zgody na takie zachowanie, a pracownik zewnętrznej agencji ochrony Argus nigdy więcej nie będzie pracował w naszych sklepach. Jednocześnie poprosiliśmy kierownictwo agencji ochrony o zdecydowane działania celem uniknięcia takich sytuacji w przyszłości.”
Oświadczenie firmy Argus:
„W imieniu firmy Argus chcielibyśmy przeprosić Państwa oraz Państwa Klienta za zachowanie pracowników naszej firmy. Ustaliliśmy, że przekroczył swoje uprawnienia oraz nie dostosował się do obowiązujących w Państwa sklepie zasad. W związku z tym w trybie natychmiastowym rozwiązaliśmy z nim umowę. Zapewniamy, że aby uniknąć takich przypadków w przyszłości, wzmocnimy nasze procedury i przeszkolimy ponownie naszych pracowników z obowiązujących zasad.”