Prawie 3 lata rozpraw sądowych i w końcu uniewinnienie. Krakowianin Maciej Ochałek został oczyszczony z zarzutów napaści na funkcjonariusza publicznego przez sąd w Białymstoku. Strażnik leśny zarzucił Ochałkowi, że zaatakował leśnika w trakcie protestów ekologicznych przeciwko wycince Puszczy Białowieskiej. Maciej Ochałek był jednym z protestujących aktywistów. Zarzut od początku określał jako absurdalny.
Miałem styczność z tym strażnikiem leśnym. W zasadzie to zostałem przez Niego zaatakowany i powalony. Naprawdę nie wiedzieć czemu, właśnie ja zostałem oskarżony. Jako pierwsza osoba podczas tych protestów usłyszałem zarzuty karne - mówi.
Zawiadomienie do prokuratury złożył zaatakowany rzekomo leśniczy. W sądzie miał tłumaczyć, że wydawało mu się, że oskarżony usiłował go uderzyć. Maciej Ochałek przyznaje, że kilka razy czuł się jak bohater prozy Franza Kafki.
Tak naprawdę nie wiedziałem jeszcze, co jest mi zarzucane, a już musiałem się z tego tłumaczyć. Później usłyszałem, że gdybym przeprosił, to byłoby mi wybaczone. Tak przed sądem zeznał "pokrzywdzony". Również nie miałem okazji przeprosić, ponieważ nie wiedziałem, za co miałbym przepraszać - opowiada Ochałek.
Ostatecznie białostocki sąd uniewinnił Krakowianina. Jak mówi, ma żal do państwa polskiego, że został potraktowany jak kryminalista za działalność na rzecz polskiej ekologii.
Decyzję o miejscowych wycinkach drzew Puszczy Białowieskiej podjął w 2016 roku ówczesny Minister Środowiska Jan Szyszko. Rok później Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej orzekł, że Polska musi natychmiast zaprzestać wycinki drzew w Puszczy, a za złamanie tego zakazu groziło 100 tys. euro kary dziennie. Komisja Europejska stwierdziła jednak, że pomimo zakazu polskie władze kontynuowały wycinkę. Ostatecznie, zrezygnowano z nakładania kar po wysłuchaniu wyjaśnień strony polskiej.