Krakowskie dorożki na liście niematerialnego dziedzictwa. Społecznicy mówią „nie”
Wykorzystywanie koni do celów zarobkowych to w ostatnim czasie stosunkowo głośna sprawa, dotycząca głównie Małopolski. Aktywiści od lat domagają się zakazu pracy koni na drodze do Morskiego oka. Społecznicy nie chcą również dorożkarzy w Krakowie, którzy od lat świadczą swe usługi na Rynku Głównym. Obie te sprawy poruszaliśmy wielokrotnie przy okazji kolejnych materiałów. Krakowskie Stowarzyszenie Obrony Zwierząt wystosowało list otwarty do Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz rady ds. niematerialnego dziedzictwa kulturowego przeciwko wpisaniu krakowskich dorożek na krajową listę niematerialnego dziedzictwa. KSOZ poinformował także, że podpisana przez ponad tysiąc osób petycja trafiła już do ministerstwa. Społecznicy przygotowali również specjalne ulotki zachęcające do niekorzystania z usług dorożkarzy przetłumaczone na cztery języki – angielski, francuski, włoski i niemiecki. Mają rozdawać je na ulicach Krakowa.
![Ulotka](https://cdn.galleries.smcloud.net/t/galleries/gf-KJN3-W15G-7B8e_ulotka-664x0-nocrop.jpg)
i
Krajowa lista niematerialnego dziedzictwa kulturowego to rejestr elementów tworzony według zasad przyjętych w związku z Konwencją UNESCO powstający od 2014 roku. Krajowa lista jest spisem przejawów żywego dziedzictwa niematerialnego z terenu Polski i ma charakter wyłącznie informacyjny. Listę tą prowadzi Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, a wnioski pod względem formalnym opiniuje Rada ds. niematerialnego dziedzictwa kulturowego przy MKiDN. W sierpniu ubiegłego roku Stowarzyszenie Dorożkarzy Krakowskich poinformowało o złożeniu odpowiedniego wniosku o wpisanie dorożek z Krakowa na listę niematerialnego dziedzictwa. „Wierzymy, że wpisanie ich na tę prestiżową listę pozwoli na jeszcze lepszą ochronę i zachowanie tego unikalnego dziedzictwa dla przyszłych pokoleń” – pisano wówczas w mediach społecznościowych.
Sam wygląd naszych dorożek został dostosowany do wskazań miejskiego plastyka i wymogów wynikających z rygorystycznej uchwały o parku kulturowym Stare Miasto (...) W opinii wielu, krakowskie dorożki to powód do dumy dla miasta. Stąd m.in nasz wniosek o wpisanie dorożek na listę dziedzictwa niematerialnego – mówiła wówczas w rozmowie z Radiem ESKA zasiadająca w zarządzie stowarzyszenia Dorota Litwicka.
Kategoryczne „nie” dla wpisania krakowskich dorożek na Krajową listę niematerialnego dziedzictwa kulturowego mówi Krakowskie Stowarzyszenie Obrony Zwierząt. Społecznicy chcą też całkowitego zaprzestania świadczenia podobnych usług w Krakowie. W przestrzeni publicznej wielokrotnie padały informacje mówiące o tym, że dorożkarze nie dbają o dobrostan koni. Tym i podobnym stwierdzeniom zaprzeczał w rozmowie z ESKĄ pełnomocnik krakowskich dorożkarzy Filip Szatanik. „ (…). Dorożkarze dysponują aktualnymi opiniami lekarzy weterynarii mówiącymi o tym, że konie są w bardzo dobrym stanie, nie są męczone i nie pracują ponad miarę. Kolejna sprawa – dysponujemy również wielokrotnymi badaniami wykonanymi przez prof. Marka Tischnera z Uniwersytetu Rolniczego, specjalistę w zakresie zwierząt. Jasno wskazują one, że konie nie są wykorzystywane i są w bardzo dobrej kondycji” – mówił wówczas, załączając dokument z inspekcji przeprowadzonej przez powiatowego lekarza weterynarii. Zachęcamy do zapoznania się z materiałem.
![Kraków Radio ESKA Google News](https://cdn.galleries.smcloud.net/t/galleries/gf-BTU2-NEcv-G6Vb_krakow-radio-eska-google-news-664x442-nocrop.jpg)
Dorożki znikną z Krakowa? „Prezydent zawiódł na całej linii”
Społecznicy z KSOZ mówią jasno – nie chcą dorożek nie tylko na krajowej liście dziedzictwa, ale nie chcą ich wcale. Jak mówią – działalność ta nie ma nic wspólnego z kulturą.
Dorożkarze w każdy możliwy sposób usiłują bronić swoich interesów. To oczywiste, że zarabiają na tym ogromne pieniądze, więc elementem manipulacji, pudrowania rzeczywistości jest wmawianie osobom niezorientowanym, że mamy tu do czynienia z tradycją. Oczywiście mieszkańcy Krakowa doskonale wiedzą, że nie ma to nic wspólnego z tradycyjnym dorożkarstwem, jakie znamy z obrazów i schyłku wieku. To, co widzimy to są obrzydliwe karoce rodem z carskiej Rosji. Konie obwieszane są żelastwem, jak zwierzęta cyrkowe z najgorszych czasów. Jeśli więc mówimy o aspekcie, na który powołują się dorożkarze – nie ma on nic wspólnego z rzeczywistością. Każdy, kto cokolwiek wie o kulturze ma tego świadomość. Jest jeszcze inna istotna kwestia. Nie żyjemy w XIX wieku, albo w zamierzchłych czasach. Mamy 2025 rok, kiedy wiedza o psychologii i dobrostanie zwierząt jest bardzo rozwinięta. Sprzeczne z dobrem koni jest to, na co przyzwala się w Krakowie. Stąd właśnie nasza akcja. Przypomnę, że KSOZ od siedmiu lat występuje o wprowadzenie całkowitego zakazu wykorzystywania koni do pracy dorożkarskiej w mieście. To samo dotyczy zwierząt pracujących na drodze do Morskiego Oka – mówi prezes Krakowskiego Stowarzyszenia Obrony Zwierząt Agnieszka Wypych.
W październiku 2024 roku Urząd Miasta Krakowa ogłosił przetarg ustny nieograniczony na przyznanie uprawnień do korzystania z miejsc postojowych dla dorożek na Rynku w Krakowie w latach 2025-2027. Wprowadzono wówczas zmiany, które objęły m.in. godziny postoju dorożkarzy w upalne dni. Dorożki zniknęły już z ulic wielu europejskich miast, m.in. z Rzymu, Barcelony, Londynu, Paryża czy Brukseli.
Nie ma jakiegokolwiek powodu, dla którego miałoby się utrzymywać ten, według nas – patologiczny biznes. Dlaczego patologiczny? Bo oparty na wykorzystywaniu zwierząt tak, jakby były przedmiotami. Co do elementu kulturowego – list otwarty wystosowaliśmy do MKiDN po to, aby uświadomić tym, którzy tworzą pseudoargumenty, że dorożkarstwo w żaden sposób nie zasługuje na to, by znaleźć się na Krajowej liście niematerialnego dziedzictwa kulturowego. Z kulturą nie ma to nic wspólnego. Kultura to taka dziedzina, która tworzy wartości i w której zauważamy wartości. Jest warta zachowywania dla przyszłych pokoleń. Tradycja kulturowa to coś, co „jest stare, ale się nie starzeje”. O dorożkach tego powiedzieć nie można. To nie tylko się zestarzało. To jest barbarzyński obyczaj rodem z rzeczywistości osób, które nie mają wysublimowanych potrzeb kulturowych. Z jednej strony mamy dorożkarzy, dla których to ogromny, dochodowy biznes, a z drugiej bezmyślni turyści, dla których doznanie tego typu uciechy powoduje, że czują się jak paniska w obrzydliwych karocach, kosztem wykorzystywania zwierząt. Zawsze znajdą się ludzie spragnieni prymitywnej rozrywki kosztem innych istot. Ich nie da się przekonać, bo nie traktują zwierząt jako posiadających swoją godność. Dla własnej uciechy poświęcą wszystko, byle się dobrze zabawić. Dla krakusów to obciach, a dla ludzi kultury - wstyd – dodaje.
Na ten moment nie jest jasne, jakie kroki w tej sprawie podejmie Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
Na takiej liście znajduje się choćby krakowskie szopkarstwo. Przepiękne szopki, które cechuje tradycja, są wykonywane na wzór zabytków Krakowa, nie mówiąc o elemencie pracy i dbałości o szczegóły. Spełniają one definicje wszelkich wartości kulturowych i historycznych. Zapytam więc, co carska karoca obwieszona żelastwem i dzwoneczkami ma wspólnego z kulturą? Nie możemy nazywać barbarzyńskiego traktowania zwierząt tradycją, którą należy zachować. Jeżeli konie zniknęły z ulic Rzymu, Barcelony, Paryża czy Londynu, to stało się to z jakiegoś powodu. Właśnie z powodu racji moralnych, tego, że nie ma to nic wspólnego z dobrostanem zwierząt. W XXI wieku można poruszać się po mieście innymi środkami lokomocji, a nie traktować tak konie, które można eksploatować ku własnemu zyskowi. Dorożkarze twierdzą, że kochają zwierzęta. Jestem ciekawa, czy kultywowali by swoją tradycję za darmo. Robią to dla ogromnych pieniędzy. Obecnie przejazd dorożką niewiele ponad godziny kosztuje 900 złotych. Nazywajmy rzeczy po imieniu. To, że ktoś nazywa swój dochodowy biznes wzniosłą tradycją, występując do ministerstwa o wpisanie dorożkarstwa na listę dziedzictwa, to w niczym nie zmienia sfery faktów, a jakie one są – wszyscy widzimy – mówi Agnieszka Wypych.
Strona społeczna jest zawiedziona postawą władz miasta, które nie zdecydowały się na wycofanie dorożek z miasta.
Wstyd i hańba, że dalej mamy do czynienia z tą sprawą. Ci, którzy powinni i mają możliwość likwidacji dorożkarstwa całkowicie zawodzą. Wskazaliśmy ich palcem. Tak, jak poprzedni prezydent, obecny nie zrobił dla koni absolutnie nic. Koncesje wydaje Urząd Miasta Krakowa, który zawiaduje Rynkiem na czele z prezydentem Miszalskim. Wprowadzenie zakazu leży w gestii tychże osób, które niestety, ale przykładają rękę do tego, że to nadal trwa. Uważam, że w tym momencie odpowiadają za okrywanie naszego miasta wstydem, bo w innych miastach się od tego odchodzi. Kulturalny turysta zapyta, dlaczego Kraków jest skansenem. Należy mówić o mentalnym średniowieczu – mówi prezes KSOZ.
Krakowskie Stowarzyszenie Obrony Zwierząt wzięło sprawy w swoje ręce. Społecznicy zamierzają sami edukować zagranicznych turystów za pośrednictwem wspomnianych ulotek. Akcja już wystartowała. „Rozdają je nasi wolontariusze i chętni, którzy zgłoszą się do nas. Bardzo chętnie przekazujemy wspierającym nas mieszkańcom ulotki tak, aby te dotarły do tych, których świadomość chcemy zmienić” – informuje Agnieszka Wypych. Jaka jest szansa na to, że dorożkarze znikną z Krakowa? Po latach starań strona społeczna ma dość bierności w tej sprawie.
Prowadzimy określone działania na drodze prawnej. Składaliśmy m.in. projekt obywatelski do Rady Miasta, aby doszło do wprowadzenia całkowitego zakazu wykorzystywania koni. Wciąż kontynuujemy te działania. Obecny prezydent zawiódł na całej linii miłośników zwierząt. Spodziewaliśmy się, że zachowa się inaczej. Całkowicie zawiodła nas strona decyzyjna. Robimy swoje i na pewno nie przestaniemy. Ci, którzy liczą, że zniechęcą nas faktem reprezentowania betonu mentalnego i moralnego, przeliczą się. Nie zaprzestaniemy walki przeciwko temu. Mam nadzieję, że doczekamy końca biznesu dorożkarskiego. Robimy wszystko, aby stało się tak prędzej, niż później. Dopniemy swego – mówiła prezes KSOZ.