Książulo zwiedza Polskę w poszukiwaniu najlepszego jedzenia
Niektórzy twierdzą, że to godny następca Roberta Makłowicza. Popularność Książula w ostatnim czasie stała się tak wielka, że obecnie trudno znaleźć w Polsce osobę, która by chociaż o nim nie słyszała. Youtuber w towarzystwie Wojka przemierza całą Polskę w poszukiwaniu najlepszego jedzenia. Chętnie testuje kebaby, pizze i zapiekanki, a coraz częściej zagłębia się także oferty lokalnej kuchni. W Krakowie zimą odwiedził Jarmark Bożonarodzeniowy, który nie przypadł mu do gustu. Nie miał także zbyt wiele dobrego do powiedzenia na temat Festiwalu Pierogów, który odbywa się na krakowskim rynku.
Książulo na naśladowcę? Zmartwiona kobieta uważa, że jej mąż wpadł w obsesję
Wydawać się mogło, że filmy, które Książulo publikuje w swoich mediach społecznościowych są niegroźne. Wiele z nich przyczyniło się nawet do wzrostu popularności danych miejsc, zwłaszcza knajp, których jedzenie było tak dobre, że otrzymało "muala", czyli najwyższe wyróżnienie smaku przyznawane przez youtubera. Co ciekawe, wśród jego fanów i fanek znalazła się osoba, która za bardzo wzięła sobie do serca uwielbienie do... kebabów. Zaniepokojona kobieta w liście do redakcji kobieta.gazeta.pl przyznała, że jej mąż za bardzo zainspirował się Książulem i od niedawna żywi się głównie kebabami.
— Na początku to było nawet fajne. Obydwoje oglądaliśmy niektóre odcinki na kanale Książula. Zaczęliśmy zwracać uwagę na to, że kebaby traktuje się faktycznie jako taki zapychacz, a to może być naprawdę dobre danie, z dobrych składników i dobrze dobranej mieszanki przypraw — przekazała w liście do redakcji kobieta.gazeta.pl zmartwiona kobieta. Przyznała, że od niedawna kebaby pojawiają się na ich stole niemal codziennie. — Częstotliwość jedzenia kebabów stale rosła. Na ten moment jemy je na obiad każdego dnia, a mąż potrafi jeszcze zamówić sobie na kolację. I tak od dwóch miesięcy. Gdy proponuję cokolwiek innego, zaczyna się ze mną kłócić. Odpuszczam, bo naprawdę wystarczy mi stresów w życiu, nie zamierzam się spinać o jakiegoś głupiego kebaba. Ale zaczyna się to robić przerażające — dodała.
Kobieta w dalszej części listu do redakcji przytacza sytuację, która była dla niej ponad siły. Para została zaproszona na wesele znajomych. Jej partner obawiał się, że nie znajdzie tam dla siebie nic do jedzenia. Z góry poprosił parę o przygotowanie mu miejsca, jednak zadeklarował, że przyniesie ze sobą swoje jedzenie. Kobieta ze zgrozą opisała w liście do redakcji, że zabrał ze sobą... trzy kebaby.
— Jednym z takich momentów, w których zaczęłam poważniej zastanawiać się, co z tym zrobić, był ślub znajomych. Mąż martwił się, że nic mu nie będzie smakowało. Tłumaczyłam mu, że na weselach jest przecież obiad, są przekąski przed nosem, wiejskie stoły z mięsem, że na pewno coś mu posmakuje. Przecież zawsze jadał normalnie i nie narzekał. Ale on się uparł. Powiedział młodym, żeby załatwili mu tylko miejsce przy stole, a on sam sobie przyniesie jedzenie. I ten człowiek naprawdę zabrał ze sobą trzy kebaby! Na wesele! — dodała zrozpaczona kobieta.
Książulo zareagował na list do redakcji w swojej sprawie
Co ciekawe, artykuł opublikowany przez kobieta.gazeta.pl trafił także do samego Książula. Youtuber opublikował post na Twitterze, który podpisał "nic lepszego dzisiaj nie przeczytacie". W komentarzach pod jego postem wiele osób żartowało, że tekst został wymyślony. Jeden z internautów skomentował: "Ze wszystkich rzeczy, które się nie wydarzyły ta nie wydarzyła się najbardziej". Na jego słowa odpisał sam Książulo, który rezolutnie stwierdził: "ja tam w to wierzę".